Kilkunastu tybetańskich mnichów medytuje i modli się przed ambasadą chińską w Warszawie. Protestują w ten sposób przeciwko temu, co dzieje się w Tybecie. Do północy ma ich być kilkudziesięciu.

To cicha, spokojna i cierpliwa metoda na to, co dzieje się w Tybecie. Mnisi modlą się za tych, którzy zginęli bądź zaginęli. Jak mówią, chcą pokazać, że nie dadzą się złamać i nie zniechęca ich kompletny brak reakcji ze strony pracowników ambasady. Z niemałą ciekawością przyglądali się im przechodzący mieszkańcy Warszawy. Rozmawiałem z jednym z mnichów oraz warszawiakami.