Historia, która wydarzyła się w podłódzkiej Nowosolnej przydarzyć się może każdemu. Wystarczy o niewłaściwej porze znaleźć się w niewłaściwym miejscu, np. trafiając w... policyjną zasadzkę na złodziei samochodów.

Złodzieje jednak z zasadzki się wymknęli, a policja w czasie pościgu ostrzelała przypadkowe auto, należące do niewinnego człowieka. Mężczyzna myślał, że strzelają do niego bandyci i zaczął uciekać - funkcjonariusze nie wylegitymowali się.

Tylko mówił, jak w szybę walnął mi pistoletem, „stój bo strzelam”; ani odznaki, ani niczego - mówi poszkodowany mężczyzna. Teraz domaga się odszkodowania od policji.

Z pechowcem i szefem krewkich policjantów rozmawiał Marcin Wąsiewicz:

06:30