Alfred Sirven, były szef francuskiego koncernu Elf, zeznał w czasie toczącego się procesu, że od początku skandalu jaki wybuchł wokół koncernu był chroniony przez wysokich urzędników państwowych.

Fragment jego zeznania został zamieszczony w dzienniku „Le Monde”. "Od samego początku, kiedy sprawa stała się skandalem dotykających najwyższych urzędników rządowych nalegano na mnie, abym wyjechał" – zeznawał Sirven. W zamian za to mężczyzna miał uzyskać zapewnienie, że będzie mógł spokojnie żyć zagranicą pomimo rozesłanych za nim listów gończych. Na przesłuchaniach wstępnych Sirven odmówił podania nazwisk urzędników, którzy zapewniali mu ochronę. Teraz były człowiek numer 2 Elfa twierdzi, że obawia się o własne życie. Skarży się także, że termin następnej rozprawy, który jest wyznaczony na 12 marca, to zbyt mało czasu na przygotowanie właściwej linii obrony.

Sirven zniknął ze swojego domu w Szwajcarii w 1997 roku, kiedy rozpoczęło się śledztwo w spawie korupcji. 74-letni były szef Elfa został zatrzymany 2 lutego na Filipinach, gdzie mieszkał od czterech lat. Na proces za sprzeniewierzenie własności firmy czekał w więzieniu w Paryżu. W sprawę tą oprócz niego wmieszany był były minister spraw zagranicznych Roland Dumas i pięć innych osób. Toczy się jeszcze także śledztwo w sprawie płacenia milionów dolarów przez Elf za zabezpieczenie kontraktu na sprzedaż dwóch francuskich fregat na Tajwan.

Foto EPA

14:55