Niewiele komentarzy i niewiele emocji wzbudził w Rosji wczorajszy wyrok 10 lat więzienia dla pułkownika Jurija Budanowa. W marcu 2000 roku rosyjski oficer porwał i zamordował 18-letnią Czeczenkę, Elzę Kungajewą z wioski Tangi.

Dowódca 160. Pułku Pancernego został pozbawiony stopnia pułkownika i medalu "Za męstwo", a najbliższe 10 lat spędzi w więzieniu o zaostrzonym rygorze. To najwyższy rangą rosyjski wojskowy skazany za zbrodnie w czeczeńskiej wojnie.

Proces był bardzo głośny i trwał prawie trzy lata. Gazeta „Izwiestia” przytacza dziś wyniki sondażu, z którego wynika, że dla większości Rosjan Budanow stał się "kozłem ofiarnym". Pułkownik został skazany po to, by można było pokazać Zachodowi, że rosyjskie sądy jednak wsadzają do więzienia za zbrodnie w Czeczenii – twierdzą.

Przy tym część Rosjan uważa, że Budanow postąpił prawidłowo - miał przecież – jak twierdził - informacje od tajnego współpracownika, że Kungajewa była snajperką. Pozostali sadzą, że takich ludzi jak Budanow jest na wojnie bardzo wielu i albo trzeba ich sądzić wszystkich albo nikogo.

Tymczasem wyszło na to, że za tysiące zamordowanych, zgwałconych i uprowadzonych odpowiada tylko jeden oficer. Adwokaci Budanowa zapowiedzieli, że będą odwoływać się od wyroku.

11:20