Pierwsze chłody to pierwsze problemy z szatniami, a raczej ich brakiem, bo w wielu placówkach, zwłaszcza dla najmłodszych, uczniowie noszą swoje kurtki i bluzy ze sobą z klasy do klasy. Rodzice uczniów Szkoły Podstawowej nr 1 w Toruniu domagają się szatni argumentując, że bez niej dzieci częściej brudzą ubrania i gubią czapki czy rękawiczki.

Zaczęło się od jednego rodzica, którego syn zgubił kurtkę. Początkowa burza w szklance wody przypomniała jednak rodzicom, że szatnia by się przydała. - Kiedyś tu była, jak ja się uczyłam - zapewnia kobieta około pięćdziesiątki, która przyszła odebrać córkę. - Prawda, że to było dawno, ale była. Na pewno by się dzieciakom przydała, po co mają ze wszystkim latać.

Dzieci do noszenia rzeczy ze sobą są przyzwyczajone, ale zapewniają, że gdyby tylko szatnia pojawiła się w szkole, korzystałyby z niej na pewno. - Przynajmniej bym niczego nie gubiła - zapewnia pięcioklasistka.

- Jak trzynaście lat kieruję placówką, dosłownie raz usłyszałam sugestię, że mogłaby tu być szatnia - usłyszałem od dyrektorki. - Ale jeżeli rodzice chcą to nie ma problemu. Wydaje mi się, że rzeczy są bezpieczniejsze przy dzieciach i to będzie zmiana na gorsze, jeśli jednak podtrzymają swoją wolę, to szatnia powstanie.

O ile rodzice nie zmienią zdania, jedna z klas zostanie wydzielona na kurtki i rzeczy osobiste od początku przyszłego roku szkolnego.