W Warszawie zrezygnowano z przesłuchania wielu ważnych świadków - twierdzi Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku, która bada prywatyzację PZU. Gdańsk przejął śledztwa od prokuratury w Warszawie.

Prokuratura z Warszawy skompromitowała się próbując wyjaśnić aferę PZU. W ciągu 3 lat od wybuchu skandalu udało jej się umorzyć 2 śledztwa, jedno zawiesić, a główne - przeciwko Grzegorzowi Wieczerzakowi - tkwi od wielu miesięcy w martwym punkcie.

Od 2 lat ślimaczy się też kilka pobocznych, zapomnianych śledztw, związanych z PZU. A wcale nie mało istotnych - jedno dotyczy dwóch najbliższych współpracowników Janusza Tomaszewskiego, byłego wicepremiera w rządzie AWS.

Asystent wicepremiera Piotr Minkiewicz i rzecznik prasowy Paweł Ciach są podejrzewani o wyprowadzenie z PZU Życie kilkunastu milionów złotych. To tak zwany wątek reklamowy PZU, w którym podejrzanych jest aż 17 osób, łącznie z Grzegorzem Wieczerzakiem.

Dotyczy również funduszy powierniczych, wątków reklamowych, Public Relations – ta sprawa jest otwarta. Występują elementy rozwojowe - tyle o śledztwie ma do powiedzenia prokuratura.

Pieniądze z PZU Życie były transferowane do kilku agencji reklamowych i wydawniczych. Wyciekały przez lewe faktury i wydatki na usługi PR-owskie. Co ciekawe, Minkiewicz, asystent Tomaszewskiego, poszukiwany jest od pół roku listem gończym, choć zniknął z kraju już dwa lata temu. Podobno teraz jest w Australii.

Jest to jedna z hipotez; nie potwierdzona do chwili obecnej - tłumaczy prokurator Zbigniew Jaskólski. Dlatego Minkiewicz jest poszukiwany tylko krajowym listem gończym. Śledztwo to powinno zakończyć się w połowie roku, ale prawdopodobnie zostanie przedłużone.

Poważne uchybienia w śledztwie w sprawie prywatyzacji PZU potwierdza Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku, która przejęła postępowanie po Warszawie. Według niej nie przesłuchano wielu ważnych świadków.

Wg niektórych posłów w sprawę prywatyzacji największego polskiego ubezpieczyciela zamieszany może być także Marek Belka. Prokuratorzy nie wykluczają więc przesłuchania premiera rządu. Nie wykluczamy żadnej z osób, które występują w tej sprawie, że zostanie lub nie zostanie przesłuchana - mówi Janusz Kaczmarek, szef gdańskiej prokuratury apelacyjnej.

Jednocześnie ze zdziwieniem przyznaje, że w Warszawie nie przesłuchano wielu świadków, którzy mają na ten temat sporo do powiedzenia. Prokuratorzy już wskazują szereg czynności, które by wykonali jeszcze, a których nie wykonano w warszawskiej jednostce.

W tej chwili specjalna grupa prokuratorów analizuje 21 tomów akt przesłanych z Warszawy. Wiadomo, że na Pomorze nie dotarły jednak wszystkie dokumenty dotyczące tego śledztwa. Trwa wyjaśnianie dlaczego?

Decyzja, w jakim kierunku potoczą się śledztwa lub śledztwo, zapadnie w ciągu kilku dni.