„Lewe" pieczątki, podrabiane podpisy, lipne dokumenty to polska specjalność. Załatwienie zaświadczeń, dokumentów i kupowanie tytułów naukowych to prawdziwa plaga. Kombinować zaczynamy już w szkole.

Zdolniejsi manualnie są przecież w każdej klasie i wszyscy na tym korzystają. Zaliczenie, praca magisterska czy nawet doktorska - od wszystkiego znajdą się ludzie. Interes wydaje się opłacalny, ponieważ ofiarnych pisarzy stać nawet na zawodową infolinię.

Charakterystyczne różowe świstki dowodów rejestracyjnych czy praw jazdy do niedawna oferowano na każdej giełdzie samochodowej. Nie ma też kłopotu, by zdobyć zwolnienia L4 czy dodatkową receptę.

Polacy podrabiają niemal wszystko. Chętnie też kupują podróbki, wszak handel fałszywkami kwitnie na bazarach i w sklepach. Policja i służby celne rekwirują co miesiąc tysiące towarów kiepskiej jakości, które albo mają oryginalne znaki towarowe albo znaki tylko do nich podobne.

Co podrabia się najczęściej? W poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie, reporter RMF Łukasz Wysocki zajrzał do magazynu depozytowego:

O polskiej manii podrabiania przeczytacie w dzisiejszym raporcie tygodnika Polityka.