Bogdan Klich ucieknie z rządu do Brukseli , a wraz z nim uciekną Cezary Grabarczyk, Barbara Kudrycka, Julia Pitera, Ewa Kopacz. Donald Tusk już przygotowuje dla swoich ministerialnych asów sympatyczne zesłanie. Z drugiej strony ucieczkę planują: Anna Fotyga, Elżbieta Kruk, Paweł Kowal, Jacek Kurski, Zbigniew Ziobro, Aleksander Szczygło i Wojciech Jasiński.

Sejmowe korytarze huczą od plotek i pogłosek w związku ze zbliżającymi się wyborami do Europarlamentu. Owe spekulacje podsycane są oczywiście brakiem zapowiadanej rekonstrukcji rządu i pragnieniem polityków aby coś się wydarzyło. Bo tak naprawdę nie dziennikarze tęsknią najbardziej za tak zwanym "dzianiem się", brak akcji najbardziej wytrąca z równowagi posłów snujących się po korytarzach i pełnych energii po wakacjach. Energii, która nie może znaleźć ujścia. Gdy dzwonię do tych, których nazwiska padają w kolejnych kuluarowych rozmowach, wszyscy są zdziwieni i podkreślają, że i owszem inne nazwiska słyszeli, ale swojego nie i ogólnie nigdzie się nie wybierają.

Tak, jak już napisałam, kandydatury do Europarlamentu, przynajmniej te platformerskie są ściśle powiązane z plotkami na temat rekonstrukcji rządu. W lutym najczęściej mówiło się o wymianie Barbary Kudryckiej, Katarzyny Hall i Cezarego Grabarczyka. W marcu dołączyła Ewa Kopacz. W kwietniu królem owego rankingu stał się Bogdan Klich. W maju pogłoski dosięgły nawet Mirosława Drzewieckiego. Po wakacjach najczęściej wymieniane nazwisko brzmi Marek Sawicki, ale w tle wciąż powtarzana jest wyliczanka: Kudrycka, Hall, Klich,

Kopacz, Grabarczyk.

Niestety dla Marka Sawickiego jego kandydatura - chyba jako jedynego - nie znajduje się na liście ewentualnego zesłania do Brukseli. Bo ludowcy według plotek czasami chcą wysłać tam Eugeniusza Kłopotka i Janusza Piechocińskiego. A czasami Stanisława Żelichowskiego. Pierwsza dwójka jest typowana zwykle w poniedziałek, Żelichowski we wtorek. Środa znów należy do Kłopotka i Piechocińskiego itd....

Jedno jednak jest pewne, w Brukseli jest dużo przyjemniej niż w kraju: wyższa pensja (ponad 7 tysięcy euro), możliwość swobodnego rozliczania wydatków (co kiedyś bardzo obrazowo przedstawił Paweł Piskorski, pokazując możliwości wyciągnięcia z unijnej kasy kolejnych tysięcy euro) i dożywotnia emerytura dla tych, którym uda się przetrwać dwie kadencje.