Na niektórych przejazdach kolejowych na Podbeskidziu nocą nie pracują dróżnicy. PKP tłumaczy to "kłopotami finansowo-kadrowymi". Kłopot jednak polega na tym, że przejazdy te nie mają żadnych specjalnych oznakowań. O tragedię może być bardzo łatwo.

Tylko maszyniści pociągów wiedzą na których przejazdach nie ma dróżników – tam zwalniają. Kierowcy nie mają pojęcia, że w każdej chwili pociąg może uderzyć w samochód znajdujący się na torach. „Kierowca powiadamiany jest znakiem „stop”, który dróżnicy w momencie zamykania przejazdu umieszczają na słupach sygnalizacyjnych przed przejazdami” - mówi jeden z dyżurnych ruchu. Prawda jest inna. Czy dróżnicy mają znaki „stopu”, które powinni wystawiać kiedy nocą idą do domu? „Nie, nie mamy. Nikt nam nie dał żadnego znaku” – krótko odpowiadają na to pytanie dróżnicy. Na takich, czasowo niestrzeżonych, przejazdach jak na Podbeskidziu, maszyniści pociągów powinni zwalniać, a gdy na przejeździe brak jest odpowiednich znaków - rolę kierującego ruchem powinien przejąć kierownik pociągu. Mówi o tym regulamin PKP. Na Podbeskidziu tak się nie dzieje - pozostaje zatem apel do kierowców o zachowanie szczególnej ostrożności.

12:15