11-letni Jacob von Metzler, syn bogatego bankiera z Frankfurtu nad Menem nie żyje. Niemiecka policja przypuszcza, że dziecko zostało zamordowane w piątek, tuż po uprowadzeniu, mimo że rodzina chłopca zapłaciła 1 mln euro okupu. Zwłoki Jacoba znaleziono wczoraj przed południem nad jeziorem koło Frankfurtu.

Chłopca uprowadzono, gdy wracał ze szkoły. Później, w alejce prowadzącej do domu von Metzlerów, podłożono list z żądaniem okupu.

Policja we Frankfurcie poinformowała, że do tej pory zatrzymano 4 podejrzane osoby. Wśród nich jest zaprzyjaźniony z rodziną student prawa, który udzielał Jacobowi korepetycji. W jego mieszkaniu znaleziono część pieniędzy pochodzących z okupu, oraz kalendarz z zapiskami wskazującymi, że jest on zamieszany w uprowadzenie chłopca.

Założony w 1674 bank Metzlera jest najstarszą niemiecką prywatną instytucją finansową. Nieprzerwanie znajduje się w rękach tej samej rodziny. Zajmuje się bankowością inwestycyjną oraz doradztwem majątkowym. W roku 2001 zysk banku wyniósł 2,6 mln euro, a rok wcześniej - 8,9 mln euro.

Do tej pory największa suma, jaką żądali porywacze za uwolnienie członka bogatej rodziny w Niemczech to 15 mln euro. Było to porwanie w Hamburgu Jana Phlippa Reemtsmy (1996 r).

Rys. RMF

05:00