Rośnie napięcie przed dzisiejszym marszem Zakonu Oranżystów w północnoirlandzkim miasteczku Portadown. To radykalne ugrupowanie protestanckie domaga się przejścia trasą, która prowadzi przez katolicką ulicę Garvaghy. Co roku parada ta prowadzi do poważnych napięć, które zazwyczaj kończą się starciami z policją.

Ponad 2 tysiące uzbrojonych żołnierzy zabezpiecza teren wzgórz, gdzie co roku zbierają się protestanci. Na drodze prowadzącej do katolickiej dzielnicy wzniesiono kilkumetrowej wysokości stalową barykadę. Po obu jej stronach szczerzą zęby metalowe zasieki. Wojskowe buldożery pogłębiły też fosę okalającą wzgórze. Przed dwoma dniami specjalna komisja do spraw parad podtrzymała swą decyzję o ograniczeniu trasy protestanckiego marszu. Nie zezwala ona Oranżystom na przejście ulicą Garvaghy, na której mieszkają wyłącznie katolicy. Co roku wzgórze nieopodal miasteczka Portadown przypomina oblężoną twierdzę. Fanatycy koczują na pobliskich polach w namiotach. Słychać bicie bębnów i śpiewy a kiedy zapada noc w ruch idą kamienie i butelki z benzyną. Czasami z tłumów w kierunku policjantów padają strzały. Aż trudno uwierzyć, że podzielony religijnie Ulster mimo wszystko wierzy w tego samego Boga. Posłuchaj tez relacji korespondenta RMF w Londynie - Bogdana Frymorgena.

Protestanckie parady upamiętniają historyczne zwycięstwa nad katolikami. Irlandczycy doskonale pamiętają daty bitew sprzed trzystu lat. Coraz częściej natomiast zapominają o roku 1998, kiedy to podpisane zostało Wielkopiątkowe porozumienie. Układ ten określał pokojową przyszłość Ulsteru, jako autonomii zarządzanej zarówno przez katolików, jak i protestantów.

9:20