Kontrola używania leków zwiotczających oraz specjalne spotkania z dyrektorami wszystkich wojewódzkich sekcji pogotowia w kraju -- to pierwsze decyzje Ministerstwa Zdrowia po makabrycznych doniesieniach związanych z tak zwaną wojną pogrzebową w Łodzi i domniemanym zabijaniem pacjentów pogotowia. Kontrola ma potrwać co najmniej kilka dni.

W resorcie zdrowia wszyscy zgodnie twierdzą, że nic nie wiedzieli o makabrycznym procederze w łódzkim pogotowiu. Informacje o współpracy pogotowia z zakładami pogrzebowymi pojawiały się wcześniej, ale nie było żadnego oficjalnego pisma w tej sprawie: „Zarówno ze strony dyrektorów wojewódzkich stacji pogotowia, ze strony komend policji czy ze strony prokuratury. Jeżeliby takie pisma wpłynęły, podjęlibyśmy natychmiastowe działania” – twierdzi wiceminister Aleksander Naumann. Wiceminister nakazał skontrolowanie wszystkich stacji pogotowia, a zwłaszcza sprawdzić dokumentację dotyczącą leków zwiotczających. Stosuje się je tylko w karetkach reanimacyjnych, oddziałach intensywnej terapii i w oddziałach operacyjnych. O użyciu leku decyduje lekarz anestezjolog lub kardiolog.

Wszyscy szefowie wojewódzkich stacji mają też sprawdzić, czy ich współpracownicy nie współpracowali z zakładami pogrzebowymi. O celowym zabijaniu pacjentów, Naumann nawet nie wspominał, ponieważ jest to zbyt przerażające: „Ministerstwo nie wierzy, iż lekarze, którzy są powołani do ratowania życia ludzkiego, biorą udział w procederze handlu zwłokami. Minister zdrowia nie wierzy w to, iż jakikolwiek lekarz, który ma za zadanie nieść pomoc chorym, bierze udział w procederze zabijania ludzi” – mówił wiceszef resortu. Czego jeszcze resort spodziewa się po zarządzonej kontroli, o tym w relacji reporterki RMF, Agnieszki Burzyńskiej:

foto RMF

12:00