Michał Listkiewicz ma dzisiaj złożyć wyjaśnienia we wrocławskiej prokuraturze apelacyjnej. To tam 11 dni temu usłyszał zarzut niegospodarności, jakiej dopuścić się miał w Polskim Związku Piłki Nożnej. Wtedy jednak odmówił składania wyjaśnień.

Chciał się skonsultować ze swoim prawnikiem. Przed południem, już po konsultacjach, ma rozmawiać oko w oko ze śledczymi.

Dziewięć lat temu Michał Listkiewicz zdecydował, że należne Widzewowi Łódź 7 milionów złotych z konta PZPN zostanie przelane nie na konto klubu, a na konto niemieckiej spółki, która należała do właściciela drużyny. Widzew miał wówczas duże długi, m.in. w Urzędzie Skarbowym i w bankach. Gdyby te pieniądze trafiły na konto klubu, przejąłby je komornik. Dzięki decyzji Listkiewicza wierzyciele nie dostali ani grosza. Zdaniem śledczych postępowanie byłego prezesa PZPN było niezgodne z prawem.

Wrocławska prokuratura śledztwo w sprawie niegospodarności w Polskim Związku Piłki Nożnej prowadzi od trzech lat. Zarzuty usłyszeli już między innymi: Eugeniusz Kolator, Piotr Dziurowicz i Zdzisław Kręcina.