Minister obrony narodowej zawiesza w obowiązkach wysokich oficerów marynarki wojennej. To efekt śledztwa w sprawie kradzieży materiałów wybuchowych z magazynów Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni. Wczoraj w gdyńskim lesie przypadkowy spacerowicz natknął się na prawdziwy arsenał. W specjalnej skrytce znajdowały się granaty, zapalniki i amunicja.

Znaleziony wczoraj arsenał - 81 granatów, 60 szt. zapalników do granatów, 174 sztuk naboi, w tym pociski do "kałasznikowa" - został skradziony z wojskowych magazynów w Gdyni. Przypuszcza się, że dokonali tego żołnierze służby zasadniczej. W sprawę może być zamieszanych kilkadziesiąt osób. Niewykluczone, że w najbliższych dniach zostaną zatrzymane pierwsze z nich – powiedział prokurator garnizonowy w Gdyni płk Marek Justyna.

Na razie nie wiadomo, czy znalezione w lesie 81 granatów to wszystko, co zostało skradzione. Dlatego szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego zarządził kontrolę we wszystkich jednostkach w całej Polsce. Za kradzież broni z wojskowych magazynów grozi do 10 lat więzienia.

Minister obrony narodowej podjął także decyzje personalne. W obowiązkach służbowych zawieszone zostały osoby bezpośrednio odpowiedzialne za ochronę i nadzorowanie składów amunicji, czyli szef logistyki Marynarki Wojennej, komendant poru wojennego w Gdyni, zastępca komendanta Akademii Marynarki Wojennej oraz kierownik warsztatów sekcji technicznej.

To kolejna w ostatnich tygodniach afera związana z wojskową amunicją. 7 listopada na przejściu granicznym w Gubinku (Lubuskie) celnicy wykryli próbę przemytu w większości nowych łusek artyleryjskich. Znaleźli je w tirze jadącym do jednego z portów morskich w Zachodniej Europie. Dwa dni później MON i ABW przyznały, że pochodziły one z zasobów MON. 10 listopada celnicy z Olszyny w Lubuskiem zatrzymali transport 19 ton łusek artyleryjskich.

Foto: Archiwum RMF

15:30