Największy instrument naukowy na Ziemi padł ofiarą... gryzonia. Europejski Ośrodek Badań Jądrowych CERN informuje, ze Wielki Zderzacz Hadronów (LHC) nie działa, bo coś - prawdopodobnie łasica - przegryzło kabel transformatora i doprowadziło do zwarcia. Na razie nie ma informacji o poważniejszych uszkodzeniach, w najlepszym przypadku dojdzie wiec tylko do opóźnienia prac naukowych. Władze CERN przyznają, że nie prowadziły dochodzenia co do tożsamości winowajcy, to co z niego zostało po zetknięciu z napięciem 66kV przypomina właśnie łasicę.

Na razie nie ma informacji o poważniejszych zniszczeniach, w najlepszym przypadku dojdzie więc tylko do opóźnienia prac naukowych. Zderzacz miał wcześniej tradycyjną zimową przerwę, w ostatnich tygodniach trwały testy przygotowujące system do pracy z pełną mocą. I te prace teraz trzeba będzie powtórzyć.

Prawdopodobny termin wznowienia zderzeń i początku zbierania nowych danych określa się na połowę maja. Opóźnienie prac naukowych jest oczywiście pewnym problemem, ale fizycy będą musieli uzbroić się w cierpliwość. Tym większą, że w ostatnich miesiącach pojawiały się sygnały zwiastujące odkrycie być może nawet nowej, znacznie cięższej cząstki. Analiza wyników nowych zderzeń powinna pomóc w ich potwierdzeniu lub obaleniu.

Jak przypomniał rzecznik CERN Arnaud Marsollier, podobne problemy już się w historii Wielkiego Zderzacza Hadronów zdarzały. W 2009 roku awarię zasilania spowodował prawdopodobnie ptak, który wrzucił w instalację elektryczną... bagietkę. Mamy siedzibę na terenach gdzie żyje mnóstwo dzikich zwierząt - przyznaje Marsollier. 

Trudno się oprzeć wrażeniu, że łasica musiała być szczególnie głodna, albo po prostu... ciekawska.