Ma mieć 20 kilometrów, pokonywać kilkuset metrową różnicę poziomów w ciężkim górskim terenie i połączyć dwa miasta, stolice dwóch regionów - to planowana nowa linia kolejowa ze Szczawnicy do Piwnicznej. W sytuacji gdy PKP likwiduje swoje linie, jest to swego rodzaju ewenement w skali kraju...

Kolej ma służyć i turystom i mieszkańcom okolicznych miejscowości. Linia połączyłaby Doliny Popradu i Dunajca czyli rejonów, które dotąd raczej konkurowały ze sobą na polu turystyki. Zdaniem Michała Kochana, burmistrza Szczawnicy nie będzie już mowy o rywalizacji z Piwniczną: „Nie mówimy o konkurencji, ale o współpracy, dlatego że cały ten rejon – od Jeziora Czorsztyńskiego aż po Krynicę, jeśli będzie mógł poszczycić się taką infrastrukturą tzn. w zimie stacjami narciarskim, w lecie atrakcjami turystycznymi – to napłynie duża ilość turystów, z czego ludność miejscowa tutaj żyje” – uważa Kochan.

Kolejka ma być napędzana gazem i wyposażona w specjalny system zębatek. Gaz zapewni ekologiczne bezpieczeństwo inwestycji – a takich gwarancji domagają się ekolodzy – zaś zębatki pomogą pokonywać górskie wzniesienia. Trzeba bowiem pamiętać, że planowana trasa pociągu ma wieść górskimi szczytami – ponad 1000 n.p.m. – na terenach parków narodowych. „To są specjalne silniki, które nie wytwarzają ujemnych elementów w środowisku. W pewnym okresie ta zwykła kolej, napędzana silnikiem, staje się po prostu zębatą” - tłumaczył Józef Mrugała, gorący zwolennik projektu. Podobny system od lat działa na Gubałówce. Na razie dokładnie wiadomo ile będzie kosztować budowa kolejki. Na razie uzyskano 650 000 złotych na projekt wstępny, który ma pokazać czy nowa inwestycja będzie opłacalna. Prace trwają.

na zdjęciu: Być może kolejka z Piwnicznej do Szczawnicy będzie wyglądać tak, jak ta w Zakopanem - na Gubałówkę. Foto RMF

22:45