Awraham Herszon, członek opozycyjnej partii Likud mówi, że żydowska młodzież natknęła siĘ podczas Marszu Żywych na otwartą wrogość. To pierwszy taki głos od wtorkowych uroczystości, na których podkreślano wręcz, że stosunek Polaków do Żydów poprawił się.

W wywiadzie radiowym Herszon opowiedział słuchaczom o kilkunastoosobowej grupie polskich ekstremistów, oczekujących na maszerującą młodzież żydowską u bram Majdanka. Izraelski deputowany twierdzi, że grupa Żydów została zaatakowana przez kilkunastu ekstremistów. Według niego interweniowały izraelskie służby porządkowe. Zatrzymano cztery osoby, w tym żołnierza na przepustce, którego następnie przekazano polskiej policji". Herszon - należący do grona inicjatorów i organizatorów Marszu przyznał, że władze szybko reagowały na tego rodzaju przypadki.

Relacja Herszona jest zasadniczo odmienna w tonie od powszechnych komentarzy pojawiających się zaraz po uroczystościach w Oświęcimiu i Brzezince. Izraelska prasa bezpośrednio po Marszu podkreślała, że po raz pierwszy w odbywającym się od 12 lat przedsięwzięciu wzięła udział duża grupa polskiej młodzieży. W relacjach prasowych w Izraelu pisano, że zagłada nie była dziełem Polaków, lecz Niemców. Jest to tym ważniejsze, że w świadomości przeciętnego Izraelczyka bardzo często winą za holokaust obciążany był także naród polski, prawie na równi z Niemcami.

Wiadomości RMF FM 08:45