Prostytutki ze słynnego madryckiego parku Casa del Campo oskarżyły policję, że odstrasza im klientów. Kobiety skarżą się, że policjanci spisują numery rejestracyjne samochodów, które odwiedzają park, wypisują mandaty, a klientom robią zdjęcia.

W Casa del Campo pracuje około 800 pań lekkich obyczajów. Dotąd, jak twierdzą, powodziło im się nieźle, ale sąsiedzi Casa del Campo zażądali by dziewczyny zmieniły miejsce i zaczęły się ich problemy. Policja zaczęła patrolować rejon. „Od 2 tygodni nie możemy spokojnie pracować. Popadamy w ruinę bo nikt nie chce teraz odwiedzać parku” – skarżyła się jedna z prostytutek. Prostytutki oskarżyły policję nie tylko o odstraszanie klientów, ale także o rasizm. „Nie reagują, kiedy złodzieje okradają murzynki, żeby przyjechali o ratunek musi wołać zawsze biała” - twierdzą. Nocne dochody dziewcząt wahają się od 10 – 12 tys. peset (około 260 złotych), żeby je zarobić muszą obsłużyć przynajmniej pięciu klientów. Posłuchaj korespondentki radia RMF FM Ewy Wysockiej:

13:30