Seryjny morderca z Madrytu w Hiszpanii oddał się w ręce policji. Jak zeznał w czasie przesłuchania, był zniecierpliwiony tym, że nikt nie wpadł na jego ślad. Mężczyzna zabił 6 osób, a jedną ciężko zranił. Słynął z tego, że - jak w filmie kryminalnym - na miejscu zbrodni zostawiał kartę do gry.

[obrazs:56546.jpg:left] Chciałem pokazać, jak łatwo jest zabić. Chciałem wiedzieć, co się czuje, mordując innego człowieka - zeznał podczas przesłuchania 49-letni przestępca.

Swoje ofiary wybierał przypadkowo. Jedną z nich był stróż, inną wracająca z nocnej zmiany sprzątaczka, jeszcze inną - spacerujące małżeństwo.

Początkowo nie planował pozostawiać w miejscu morderstwa kart. W miejscu trzeciej zbrodni ktoś porzucił asa. Informacja ta obiegła media i od tej pory mężczyzna kładł na miejscu następnych morderstw karty z kolejnymi numerami.

Policja nie chciała wierzyć jego zeznaniom. Były wojskowy ma dobrą opinię i wśród przełożonych, i wśród przyjaciół. Mężczyzna podał jednak nieopublikowane w prasie szczegóły zbrodni. Poznała go też jedna z niedoszłych ofiar.

19:10