Borussia, bez pauzującego za żółtą kartkę Roberta „pogromcy Realu” Lewandowskiego, nie dała rady Królewskim w pierwszym ćwierćfinale LM. Drużyna z Dortmundu niespecjalnie się popisała, dając sobie wbić 3 gole. Za to jak zwykle mogliśmy liczyć na doskonały występ… Juergena Kloppa!

Trener Borussii wściekł się na Jochena Breyera ze stacji ZDF, który śmiał mu zadać pytanie, czy Real ma prawo czuć się już półfinalistą. Najpierw nawrzeszczał na dziennikarza, a następnie pożegnał się ze stojącym obok Oliverem Kahnem (tak, tym samym, z którym pokłócił się parę tygodni temu, również w studiu ZDF), rzucił mikrofon na stół i wybiegł ze studia. Rzeczywiście, mógł się wkurzyć. Nie po raz pierwszy zresztą. Co wyskakuje po wpisaniu w wyszukiwarkę nazwiska słynnego szkoleniowca? "Klopp zawieszony za atak furii", "Wściekły Klopp odesłany na trybuny", "Klopp znów wybucha na meczu", "Klopp dostał ataku szału", "Klopp przeprosił za swoją minę", "Klopp szalał", "Klopp jest zły, a będzie wściekły". I wreszcie: "Klopp ukarany karą grzywny". To ostatnie nie ma sensu. To jemu powinni płacić! Bywają mecze, w których najciekawsze sytuacje - dzięki Kloppowi właśnie - dzieją się na ławce trenerskiej. Innymi słowy: bez Kloppa byłaby klapa!

Przyszła wiosna, czas skowronków, krokusów i diet. Stosują je także kierowcy F1. Niestety, w ich przypadku dieta bywa bardzo drastyczna. Jenson Button wyznał, że w wyścigowe weekendy kierowcy często rezygnują z jedzenia i picia (w ostatnią niedzielę w Malezji temperatura asfaltu przekraczała 50 stopni Celsjusza). Niepisane prawo kierowców F1 głosi: tracisz na wadze - nie tracisz na okrążeniach. Jest to o tyle istotne, że nowe silniki ważą więcej niż poprzednie. Z powodu nieco masywniejszej budowy, problem wagi ciężkiej (z angażem do dobrego zespołu) miał np. Nico Hulkenberg.  Wyczerpani kierowcy balansują na granicy zdrowia, a nawet życia.  Chyba nie powinni chcieć, żebyśmy zostali anorektykami - zauważył Lewis Hamilton. Jeśli Formuła 1nie zmieni swojej "formuły" na bardziej ludzką, mogą dla niej nadejść - przynajmniej wizerunkowo - chude lata.

Do Adama Małysza w roli kierowcy już się przyzwyczailiśmy. Ale co by było, jeśli zobaczylibyśmy go za kierownicą zamówionej taksówki? Z okazji Prima Aprilis nasz legendarny skoczek wcielił się w rolę taksówkarza jednej z stołecznych korporacji. Wcielił się doskonale - dla wielu warszawiaków był nie do poznania! Inni brali Małysza za sobowtóra Małysza. "Orzeł z Wisły" najpierw jeździł po mieście zwykłą taryfą, a następnie podjeżdżał po pasażerów... swoją dakarową rajdówką. Rzeczywiście, off-road okazał się ciekawym sposobem na pokonanie warszawskich korków. Pasażerom nietypowej taksówki adrenalina skakała niczym Małysz w Vancouver. Jestem w szoku - padało najczęściej. A jedna z klientek po skończonym "kursie" wyznała zachwycona: Ale ja wcale nie chcę wysiadać.