Tomasz Skory: Polska przegrała swój inauguracyjny mecz z gospodarzem Koreą. Nasza reprezentacja pierwszego meczu nie przegrała od lat ’60. Jak pan to wytłumaczy?

Grzegorz Lato: Myślę, że przegrała zasłużenie. Zespół koreański zdecydowanie był lepszy. Grał przede wszystkim piłką, utrzymywał się przy piłce. Myśmy zaczęli bardzo dobrze. Pierwsze 20 minut trzeba powiedzieć, że bardzo dobre wrażenie polska reprezentacja zrobiła, ale starczyło sił i chęci tylko na 20 minut.

Tomasz Skory: Czy to ta bramka zabiła ten entuzjazm młodzieńczy w naszej drużynie?

Grzegorz Lato: Bramki się strzela i się traci. Jeśli się przegrywa nawet 1:0 w pewnym momencie trzeba zmienić styl gry, trzeba taktykę całkiem przewrócić do góry nogami, po to żeby przynajmniej wyrównać i tego pierwszego meczu nie przegrać. W tym momencie jesteśmy w bardzo ciężkiej sytuacji, następny mecz mamy z Portugalią, która jest faworytem tej grupy. W chwili, gdy przegramy z Portugalią możemy się już pakować i jechać do domu. Mecz następny to praktycznie mecz o wszystko.

Tomasz Skory: W pierwszej połowie Koreańczycy oddali z początku inicjatywę Polacy to wykorzystali, ale tylko do pewnego momentu. Potem zapłacili za to pierwszą bramką, że nie wykorzystali całkiem. W drugiej połowie padła kolejna bramka. Czy to jest wszystko błąd zespołu, piłkarzy tych którzy byli na boisku, czy raczej chybione zamierzenie trenera?

Grzegorz Lato: Widać, że część zawodników nie gra w swoich drużynach w podstawowym składzie. Ma braki z ograniem. Jeśli się oddaje proszę państwa jeden strzał na światło bramki, no to niestety nie mamy szans żeby wygrać mecz. Zresztą mój trener, pan Kazimierz Górski kiedyś powiedział i powtarzał to zawsze, że nie będzie X strzałów, nie będzie X bramek i nie będzie sytuacji. Przecież nam przeciwnicy sami nie strzelą.

Tomasz Skory: Czy możliwe jest, że polski zespół płaci za to, że nasi zawodnicy na co dzień grają, czy raczej siedzą na ławkach rezerwowych w klubach Europy, a drużyna Korei to właściwie zespół klubowy, zgrany, od wielu miesięcy jeżdżący i grający sparingi.

Grzegorz Lato: Oczywiście, jeśli się gra, to człowiek jest z boiskiem z piłkom zgrany. A to było już po meczach towarzyskich, że coś w tym zespole zaczęło szwankować po eliminacjach, gdzie graliśmy naprawdę dobrą piłkę. W tym momencie wszyscy grali w swoich podstawowych klubach, a ostatnie pół roku część zawodników praktycznie nie grała. Nie grał Olisadebe, Hajto też grał końcówy, Kłos siedział, Koźmiński zmienił przecież klub, bo w ogóle nie grał. W związku z powyższym widać te braki.

Tomasz Skory: Ten nie skuteczny atak, nie dociągająca do niego linia pomocy, popełniająca kardynalne błędy obrona – taki jest portret polskiej drużyny, która pojechała reprezentować nas na świecie?

Grzegorz Lato: Ja myślę, że nie ma co chłopców za bardzo krytykować. Zagrali to co mają, co mogą zagrać na dzień dzisiejszy, na co ich stać. Szkoda, że przegraliśmy ten mecz, bo mieliśmy szansę powalczyć z Portugalczykami, a później ze Stanami Zjednoczonymi praktycznie o wszystko. Teraz trzeba zdać sobie sprawę, że zaczyna się grunt palić pod nogami, a my nie jesteśmy Francją, która przegrała z Senegalem 1:0, ale może wygrać każdy następny mecz.

Tomasz Skory: Grę polskiej drużyny można by było złośliwie skomentować tak: brak przejęć, bałagan na boisku, nieprecyzyjne podania. Czy mamy czego szukać na kolejnych meczach z Portugalią, czy choćby nawet ze Stanami Zjednoczonymi, które nie są faworytem?

Grzegorz Lato: Mecz meczowi jest nierówny. Gra się tak jak przeciwnik. Jest sześć dni do następnego meczu i tu trener musi przećwiczyć pewne sprawy. Tak grać, tylko i wyłącznie długą piłką, to nie da rady. Nie ma takiej możliwości. Gdybyśmy grali ten mecz, tak jak graliśmy tylko na początku, że piłką oskrzydloną od boków wchodziliśmy. A tu się okazuje, że nie ma takiej możliwości, żeby ktoś wszedł jeden na jeden. Nie możemy piłki wygrać. Wszyscy na stojaka powiem panu, zmęczeni. Nawet ci zawodnicy co weszli, Kryszałowicz, wchodzi na 45 minut to musi dać z siebie wszystko. On powinien zostawić zdrowie przez te 45 minut na boisku, taka jest zasada dzisiaj.

Tomasz Skory: Wyczuwam zawód w pańskim głosie. Od wielu miesięcy gwiazdą naszej piłki jest czarnoskóry Emanuel Olisadebe. Czy pan w jego sprawie też odczuwa zawód?

Grzegorz Lato: Parę razy się zerwał i ruszył, ale żeby on grał, to musi być taka sytuacja, że ktoś mu te piłki dogra. W związku z powyższym wygląda to tak, że sam jeden jeśli nie ma środkowej linii, nie ma takiej możliwości, żeby w przedzie coś się działo. Sam nie weźmie piłki, gdzie jest asekuracja, gdzie obrońca. Jeden na jeden nie wykiwa przecież całej defensywy i jeszcze sam strzeli. Choć tak jak mówię, mógł nie kiwać, mógł to uderzyć z woleja.