Zawód fryzjera ginie w Wiedniu i w całej wschodniej Austrii. Ze szczególną ostrością sprawa ta powraca w karnawale, ponieważ na bal nie sposób pójść nieuczesanym. Każdego roku coraz większa liczba Austriaków strzyże się w Czechach, na Słowacji i na Węgrzech.

Na Wschodzie usługi fryzjerskie są o połowę tańsze niż w Wiedniu. Podróż zaś samochodem do Bratysławy trwa krócej niż godzinę. Za granicą można zrobić zakupy tańsze o około jedną trzecią niż w Austrii, a także znacznie taniej zatankować. Wielu Austriaków jeździ tam więc na zakupy, a przy okazji chodzi do znacznie tańszego fryzjera.

Austriaccy fryzjerzy obawiają się, że już za kilka lat, po rozszerzeniu Piętnastki, mistrzowie grzebienia z Europy środkowo wschodniej zabiorą im resztę klientów. Wiedeńscy fryzjerzy w obawie o swoje posady żądają, by po przyjęciu krajów Europy Wschodniej do Unii wyrównano ceny usług lub – tak jak w rolnictwie – przyznano fryzjerom dopłaty. Posłuchaj relacji naszego wiedeńskiego korespondenta Tadeusza Wojciechowskiego:

00:40