Od kilku dni sycylijski wulkan wyrzuca tony pyłu, które spadają na pobliskie miejscowości. Wypływająca z kraterów lawa niszczy lasy i wyciągi narciarskie na zboczu góry. W nocy mieszkańców wiosek u podnóża Etny obudziły lekkie wstrząsy ziemi. Rząd włoski ogłosił w tym rejonie stan wyjątkowy.

Od kilku dni wulkan jest bardzo aktywny: wyrzuca ogromne ilości pyłu, a lawa strumieniami spływa jego stokami. Z powodu wysokiego zapylenia zamknięto lotnisko w Katanii, a w miastach u podnóża Etny ludzie chodzą z parasolami.

Niepokojące dla mieszkańców były nocne wstrząsy. Ziemia drżała na tyle mocno, że ludzie nie mogli spać. Ponad tysiąc osób opuściło dziś w panice swe domy u stóp wulkanu.

Na razie najbardziej niebezpieczna jest lawa, która doprowadziła do pożarów lasów, porastających zbocze wulkanu. Nad ogniem próbują zapanować strażacy, ale gaszenie takiego pożaru z samolotów nie należy do łatwych. Tym bardziej, że widoczność ograniczają pyły.

Lawa zniszczyła już wyciągi narciarskie, małe restauracje i sklepy z pamiątkami. Po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat lawa wypływa jednocześnie z dwóch kraterów, na dwie strony góry.

Wulkanolodzy określają obecny poziom Etny jako wysoki i apelują do wszystkich służb o utrzymania podwyższonego stanu gotowości.

Posłuchaj też relacji Aleksandry Bajki, korespondentki RMF w Rzymie:

21:30