Sprawa Elektromisu to jedna z najgłośniejszych afer gospodarczych. Sam proces bije rekordy trwania. Od marca przed poznańskim Sądem Rejonowym toczy się już drugi proces, w którym na ławie oskarżonych zasiada 11 osób ze ścisłego kierownictwa holdingu. Dziś nowy wątek tej sprawy, nie wróżący bynajmniej jej rychłego zakończenia.

Prokuratura zarzuca kierownictwu Elektromisu, że na ich działalności w ciągu tylko dwóch lat, skarb państwa miał stracić ponad czterdzieści milionów złotych. Przez wiele tygodni sąd próbował przesłuchać oskarżonych i tym samym rozpocząć właściwy proces, jednak uniemożliwiała mu to skutecznie obrona.

Najpierw jeden z obrońców chorował a wyznaczona na obrońcę z urzędu jego córka nie stawiała się w sądzie. Teraz jeden z oskarżonych pozwał do sądu sąd za naruszenie dóbr osobistych.

Oskarżony uważa, że postępowanie sądu ma na celu wyłącznie dręcznie go i szykanowianie, a zastosowanie dozoru policyjnego to wyłącznie akt odwetu za korzystanie przez niego ze środków obrony. Pozew wpłynął do sądu okręgowego, teraz od decyzji sądu zależy, czy uzna go za zasadny. Jeśli tak się stanie to dojdzie do pewnego precedensu.

Sama sprawa nie jest jednak wyjątkiem. Podobne wnioski trafiały do sądów warszawskich i poznańskich, jednak były oddalane jako bezzasadne, czy też z przyczyn formalnych. Nie było więc żadnego procesu tego rodzaju.

By uniknąć w przyszłości takich sytuacji należałoby wprowadzić immunitet sędziom, jednak obecnie jest to drażliwy temat, zwłaszcza po aferach w katowickim i toruńskim sądzie. Jednak obowiązujące obecnie przepisy mogą dość skutecznie utrudniać postępowanie.

19:30