Przekroczenie uprawnień nauczyciela - taki zarzut postawił prokurator dyrektorowi jednej ze szkół ponadpodstawowych w Raciborzu. Zdaniem prokuratury, mężczyzna zatrudnił kilkunastu uczniów... przy remoncie swojego domu. Jak się jednak okazuje uczniowie stawiają byłemu dyrektorowi dużo więcej zarzutów niż zrobiła to do tej pory prokuratura.

Uczniowie wykonywali tam drobne prace i sprzątali. Za to dyrektor obiecywał im dobre stopnie. Ponadto, zdaniem prokuratury, mężczyzna miał też grozić jednemu uczniowi oraz nauczycielowi ze swojej szkoły. Śledztwo w tej sprawie wszczęto kilka miesięcy temu po tym, jak do prokuratury ktoś przysłał anonim. Dochodzenie potwierdziło część stawianych w anonimie zarzutów.

Jak się okazuje uczniowie byłemu dyrektorowi stawiają dużo więcej zarzutów niż zrobiła to do tej pory prokuratura: "Dyscyplinę wpajał ręcznie. Bił uczniów. Brał ich do kotłowni i tłumaczył im ręcznie. Wyzywał uczniów. Dotykał również dziewczęta". Słowa uczniów potwierdza Maciej Osuch ze Śląskiego Kuratorium Oświaty, które również jak prokuratura zajmuje się ta sprawą: "Co mi mówiły dzieci to były tam zarzuty dotyczące przemocy psychicznej, przemocy fizycznej". Co na to wszystko prokurator?: "Są przesłuchiwani świadkowie. Jeżeli będą rzeczywiście dowody na to, że popełnił on inne przestępstwa to zarzuty te zostaną również postawione". Na czas śledztwa dyrektorowi zakazano wykonywania zawodu nauczyciela. W prokuraturze dyrektor nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. W mieszkaniu jego żona przez domofon powiedziała, że męża nie ma ponieważ wyjechał. Reporter RMF FM znalazł więc remontowany przez nauczyciela dom w niewielkiej miejscowości pod Raciborzem ale tam dyrektora również nie było. Najbliżsi sąsiedzi nie chcieli również rozmawiać. W połowie czerwca w śląskim kuratorium mają zacząć się pierwsze przesłuchania świadków w postępowaniu dyscyplinarnym wszczętym wobec byłego dyrektora.

17:55