To będzie gorący weekend zarówno w pogodzie, jak i w polityce. Termometry w wielu miejscach kraju pokażą prawie 30 stopni Celsjusza. Czy wraz z wzrostem słupka rtęci spadnie frekwencja podczas niedzielnych wyborów do Parlamentu Europejskiego? Zastanawiamy się nad tym w popołudniowych Faktach RMF FM. Zdaniem niektórych politologów największe polskie partie mogą stracić, bo wielu ich wyborców ze względu na upały nie pójdzie zagłosować. Agnieszka Friedrich, uważa, że te przewidywania to burza w szklance wody. Bogdan Zalewski podejrzewa, że to nie skwar będzie głównym winowajcą nieobecności Polaków przy urnach. A Twoim zdaniem? Dołącz do naszej dyskusji. Głosuj w sondzie i napisz opinię. Najciekawsze komentarze zacytujemy w Faktach RMF FM

Dla chcącego nic trudnego. Nie wierzę, że ci którzy chcą wypełnić obywatelski obowiązek uzależniają pójście do urn wyborczych od tego czy z nieba leje się żar czy deszcz. Przecież to takie proste - chcę zagłosować – głosuję i nic mi w tym nie przeszkodzi!
Podejrzewam, że głównym czynnikiem obniżającym frekwencję nie jest słońce, a nasze "gwiazdy" z plakatów i wyborczych reklamówek telewizyjnych. Te wszystkie ich "chmurne" oblicza oraz "deszcz" obietnic.
...ale pogoda ducha bije z wielu plakatów i spotów. Czy nie jest to gorąca zachęta do głosowania? Tak czy siak, niezależnie od oceny mijającej kampanii i tego, co nam aura sprezentuje, w dniu wyborów warto mieć wpływ na ich wynik.
Niepójście na wybory to też wybór. Dlatego ładna pogoda w weekend nabiera politycznego uroku. Leżenie plackiem na kocyku - jeśli wybrane świadomie "zamiast" - jest rodzajem eurostrajku. Siedzenie na ławce w parku można potraktować jako "sit-in", formę wyborczego protestu. Można nawet w weekend powstrzymać się od posiłków - połączyć dietę z protestacyjną polityczną głodówką. Nie wiem po co? Ale i taki wybór mamy.