Czy praca "na czarno" w Niemczech może być niebezpieczna? Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji, jakie może ponieść po przyłapaniu przez tamtejszy urząd pracy.

A kary nie są łagodne - to grzywna w wysokości pięciu tysięcy marek, więzienie lub deportacja z zakazem wjazdu do Niemiec nawet przez dziesięć lat. Obcokrajowcy spoza Unii Europejskiej pracują najczęściej w gastronomii, na budowach lub też w rolnictwie. Niemieckie urzędy pracy mają grupy kontrolerów, które w precyzyjny sposób sprawdzają takie miejsca. Wyszkolony kontroler to trudny przeciwnik, nie łatwo go oszukać. Najczęściej wystarcza kilka zdań i on już wie... Gdy robotnik mówi, że pracuje pierwszy dzień, niemal pewne jest, że coś kręci. Kto nie wie dla kogo pracuje także od razu trafia pod lupę i to niezależnie od tego skąd z poza Niemiec pochodzi. Nasi rodacy wierzą w siebie, ufają tego, ze zawsze jakoś poradzą sobie z urzędnikami, jak nie słowami to przynajmniej ucieczką. "Ci na czarno oni mają zawsze swoje grupki, swoje budowy. Tak, że oni kombinują zawsze. Oni na wszystko mają sposoby, tak się blokują wyjściami że... Chcą żyć” – mówi jeden z "legalnych”. Jednak zdarzają się pechowcy – ci świadomi i ci nieświadomi, jak pewien Ślązak, którego, mówiąc potocznie, wrobiono. Przyjechał on do pracy, którą załatwiał mu kolega. Okazało się, że praca jest na czarno. Kontrola wykryła nielegalnego pracownika. Zaufał koledze - teraz poniesie konsekwencje. Policja w ciągu kilku dni zdecyduje co z naszym Ślązakiem zrobić – grzywna czy też deportacja z pieczątką w paszporcie. Jednak nie tylko koledzy mogą wpędzać w kłopoty, tak było podczas naszej kontroli. Był pracodawca, który zatrudniał pracowników z Polski, których później wcale nie rejestrował. W takim przypadku pracownik też ponosi konsekwencje i o tym trzeba wiedzieć. Zatem z nielegalna pracą lepiej nie ryzykować, bo można dużo stracić. Jeżeli ktoś chce pracować legalnie to trzeba wszystko od początku do końca sprawdzić.

Posłuchaj relacji korespondenta radia RMF FM Tomasza Lejmana:

00:45