Zgodnie z przypuszczeniami Michaił Chodorkowski spędzi w areszcie kolejne 3 miesiące. Tak po dwudniowym posiedzeniu zdecydował moskiewski sąd. Byłego szefa koncernu naftowego Jukos zatrzymano pod zarzutem przestępstw prywatyzacyjnych i niepłacenia podatków.

Dzisiejsza decyzja oznacza, że oligarcha pozostanie w areszcie co najmniej do końca marca. Przed upływem tego terminu prokuratura będzie jeszcze mogła wnieść wniosek o kolejne przedłużanie aresztu. Zgodnie z rosyjskim prawem, można to zrobić nawet kilka razy, ale nie dłużej niż przez półtora roku.

Obserwatorzy byli niemal pewni, że sąd spełni bez wahania prośbę prokuratury, która domagała się pozostawienia Chodorkowskiego w areszcie.

Sąd odrzucił także wniosek, by Chodorkowski mógł odpowiadać z wolnej stopy po złożeniu deklaracji, że nie opuści kraju. Poręczenie za oligarchę gotowych było złożyć blisko 8 tys. pracowników Jukosu i 120 polityków, głównie liberalnych.

W Moskwie otwarcie mówi się, że walka, jaką prezydent Putin wydał oligarchom niezwykle podoba się zwykłym, najczęściej biednym ludziom. Dlatego Kreml nie mógł pozwolić, by potężny biznesmen opuścił mury aresztu przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi, wyznaczonymi na 14 marca, w których Putin będzie najważniejszym kandydatem. Oficjalnie prokuratura domagała się przedłużenia aresztu, gdyż - jak tłumaczyła - istnieje niebezpieczeństwo, że Chodorkowski może się ukrywać lub wywierać presję na świadków.

Rosyjski magnat naftowy jest oskarżony o machinacje finansowe i niepłacenie podatków, ale komentatorzy twierdza, iż zgubiły go ambicje polityczne i wyzwanie rzucone Kremlowi. Podobno miał zamiar kandydować w następnych wyborach prezydenckich.

05:50