Ludzie pochodzący ze 190 krajów, mówiący w co najmniej 232 językach i dialektach – to mieszkańcy Barcelony. Tę różnorodność udało się ostatnio policzyć naukowcom z uniwersytetu w stolicy Katalonii.

Istnym tyglem kulturowym jest Raval - dzielnica Barcelony, gdzie co trzeci mieszkaniec jest imigrantem. W tamtejszej szkole uczą się dzieci z czterdziestu krajów. Jednak dyrektor placówki, z którym rozmawiała nasz korespondentka, zaznacza, że klasy nie są podzielone ze względu na religię czy pochodzenie. - Nowi uczniowie są pytani o pochodzenie, ale nie po to, by im dokuczyć. Żyjemy naprawdę bardzo zgodnie - zapewnia.

Dowodem tego może być fakt, że na wielkiej tablicy słowo „matka” napisano w czterdziestu językach, a obok wywieszone są zdjęcia dzieci, ubranych w stroje narodowe. Mimo to na korytarzach wszyscy porozumiewają się po hiszpańsku bądź katalońsku.

Przez pierwsze tygodnie nauki uczniowie mają bowiem dodatkowe lekcje plastyki, gdzie uczą się podstawowych słów. Pracujemy bez podręczników; najpierw porozumiewamy się za pośrednictwem rysunku. Dzieci, bawiąc, szybko się uczą - mówi dyrektor szkoły, którą odwiedziła korespondentka RMF.

Wg niego nowy uczeń po pół roku porozumiewa się bez problemu ze swoimi kolegami. Na początku nikt mnie nie rozumiał, ale teraz częściej mówią po hiszpańsku i katalońsku niż w swoim ojczystym języku - mówi Jasim, która wraz z rodzicami przyjechała z Pakistanu.

W szkole co roku odbywa się międzynarodowa fiesta, w czasie której uczniowie prezentują pozostałym swój kraj. Aby dla wszystkich starczyło czasu, na święto przewidziany jest cały tydzień.