Przed zakopiańskim sądem trwa proces pilota śmigłowca TOPR, który przeszło rok temu runął na ziemię w okolicach Murzasichla. Prokuratura zarzuca mu, że nie włączył systemów antyoblodzeniowych silników, co mogło spowodować katastrofę.

Zupełnie odmienne zdanie na ten temat mają tatrzańscy ratownicy, którzy – jak podkreśla naczelnik TOPR – Jan Krzysztof, darzą pilota pełnym zaufaniem.

Udało mu się zdesantować wszystkich ratowników, którzy byli na pokładzie. Udało mu się mimo awarii drugiego silnika wylądować bezpiecznie. Nikomu nic się nie stało, a to jest najważniejsze - dodaje Jan Krzysztof.

Sprawa ta będzie ciekawa jeszcze z jednego powodu. Wyrok jaki zapadnie w Zakopanem z pewnością wpłynie na ocenę pilota rządowego śmigłowca, który rozbił się lecąc z premierem na pokładzie. Pilotowi tej maszyny stawia się podobne zarzuty.

14:45