Blady strach padł na kierowców we Francji. Ruszył tam ogólnokrajowy strajk pracowników rafinerii i składów paliwa. Rząd gorączkowo próbuje zapobiec paraliżowi kraju.

Związkowcy żądają od władz ratowania bankrutujących rafinerii. Rząd pospiesznie ogłosił, że znalazł firmę z Libii - gotową zainwestować w rafinerię koło Rouen, która miała zostać dzisiaj zamknięta. Największa nadsekwańska centrala związkowa - Powszechna Konfederacja Pracy - ostrzega, że jeżeli nie będzie konkretów, to strajk będzie codziennie przedłużany i w całym kraju zabraknie benzyny.

Przestraszeni kierowcy już myślą o robieniu zapasów paliwa, choć tasiemcowych kolejek na stacjach jeszcze nie ma. Na razie problemu nie ma, ale dziś wieczorem zrobię zapas benzyny. Nigdy nie wiadomo, co może być jutro! - tłumaczy paryskiemu korespondentowi RMF FM Markowi Gładyszowi 51-letni Xavier. Ludzie się boją, że może zabraknąć paliwa - to zrozumiale. Obawiam się, że zaczną oblegać stacje - i właśnie to przyspieszy paraliż kraju! - twierdzi natomiast 36-letni Eric.

Związkowcy alarmują, że w ciągu ostatniego ćwierćwiecza zamknięto połowę francuskich rafinerii ropy naftowej, w tym - z powodu kryzysu - aż cztery w ciągu ostatnich dwóch lat. W całym kraju funkcjonuje nadal 15 rafinerii.