Lech Kaczyński ma wątpliwości, czy przy niektórych procesach lustracyjnych, zasada domniemanej niewinności nie jest stosowana w jawnej sprzeczności z dowodami. Minister sprawiedliwości mówił, że ma przykład. Jaki? To tajemnica Kaczyńskiego.

"Znam taki proces lustracyjny, w którym zasada domniemania niewinności była stosowana w rażącej sprzeczności z dowodami" - mówił szef resortu sprawiedliwości. Kaczyński nie chciał jednak powiedzieć o jaki proces chodzi. "Proces ten jest przyczyną moich długich wahań, czy nie wnieść kasacji" - powiedział minister sprawiedliwości. „Gdybym był osobą prywatną albo posłem, to powiedziałbym o kogo chodzi ale jako prokurator generalny nie mogę pozwolić sobie na taką szczerość. Zachowam zatem tę informację dla siebie” – dodał Lech Kaczyński podczas spotkania z internautami na jednym z portali internetowych. Słowem: coś wiem ale wam nie powiem. Kaczyński jest gotów przedstawić dowody gdyby jakakolwiek komisja tego zażądała ale twardo obstaje przy niechęci do ujawnienia nazwiska osoby lustrowanej. Nie trzeba jednak zbytniej przenikliwości by zorientować się o kogo może chodzić. Lech Kaczyński a bardziej jego brat Jarosław wielokrotnie sugerowali, że były prezydent Lech Wałęsa został umieszczony słusznie na liście agentów, stworzonej przez Antoniego Macierewicza. Sąd lustracyjny odrzucił jednak te oskarżenia uzasadniając, że nie ma oryginalnych dokumentów na temat agenta "Bolka", którym rzekomo miał być Wałęsa.

foto RMF FM

00:00