Najbogatszy stan Ameryki znowu nie ma prądu. Powodem jest głęboki kryzys energetyczny. Od wczoraj, systematycznie co kilka godzin przerywane są dostawy prądu do poszczególnych dzielnic. Co więcej, tym razem przerwy są dłuższe i dotykają znacznie większą część Kalifornii, niż podobne cięcia w styczniu. Cierpią już nie tylko mieszkańcy północnej części stanu, ale także i południa.

Prezydent George W Bush przyznaje, że cały kraj boryka się z poważnymi problemami energetycznymi. Podkreśla, że cały czas trwają prace nad nowym prawem energetycznym, dodaje jednak, że na obecne problemy nie ma natychmiastowego lekarstwa: "To oczywiste, że popyt na energię elektryczną w Stanach Zjednoczonych rośnie i przekracza możliwości produkcji. Efekt jest taki, że w niektórych częściach kraju energii brakuje i konieczne są przerwy w dostawach prądu. Niestety to problem, którego nie da się szybko rozwiązać" – powiedział Bush. Przerwy w dostawach prądu w Kalifornii były - zdaniem władz - konieczne by zapobiec całkowitemu załamaniu się całego systemu energetycznego. Brak prądu nie dotknęł jedynie szpitali i lotnisk. Natomiast na ulicach zapanował prawdziwy chaos - zgasły wszystkie światła a policjanci nie nadążali z kierowaniem ruchu.

11:45