Bank centralny Turcji ponownie obniżył stopy procentowe z 14 proc. do 13 proc., mimo inflacji sięgającej blisko 80 proc. Instytucja jest mocno upolityczniona, a prezydent Recep Tayyip Erdogan uważa, że wysokie stopy procentowe prowadzą do inflacji, a nie ją zwalczają.

Recep Tayyip Erdogan ma niestandardowe podejście do gospodarki: uważa, że lekarstwem na inflację - wbrew teoriom ekonomicznym - są niższe, a nie wyższe stopy procentowe. I tak, od września 2021 roku została już kilka razy obniżona, z 19 do 13 proc. Prezydent przekonywał, że ceny spadną, jeśli będzie więcej inwestycji, a do tego potrzebna jest zwiększona kreacja pieniądza. 

Turecka lira straciła w czwartek, wkrótce po ogłoszeniu decyzji banku, 1 proc. do amerykańskiego dolara.

Uważa się powszechnie, że bank centralny Turcji jest upolityczniony i działa pod silną presją Erdogana, który zwolnił już trzech gubernatorów, z którymi wszedł w konflikt w związku ze swą polityką dotyczącą kosztów kredytów - przypomina Associated Press.

Oprócz nieortodoksyjnych działań władz pieniężnych na inflację duży wpływ ma rosyjska inwazja na Ukrainę i gwałtowny wzrost cen energii. To wszystko pogarsza sytuację gospodarcze Turcji. 

W styczniu Erdogan zdymisjonował szefa Narodowego Urzędu Statystycznego Saita Erdala Dincera za opublikowanie danych, według których roczna stopa inflacji wyniosła 36,1 proc. i osiągnęła najwyższy poziom od 19 lat.

Opozycja uznała, że liczba ta i tak jest zaniżona, a rzeczywisty wzrost kosztów życia był co najmniej dwukrotnie wyższy.

W ubiegłym roku w grudniu prezydent zapowiedział, że poziom inflacji - wówczas ponad 21 proc. - zostanie obniżony "w ciągu miesięcy" i ogłosił, że bardzo poważne fluktuacje kursu liry nie stanowią odbicia "fundamentalnej oceny" tureckiej gospodarki.

W grudniu władze zaczęły prowadzić także nietypowy eksperyment, polegający na dopłacaniu właścicielom depozytów w lirach, jeśli waluta straci więcej, niż wynosi oprocentowanie w banku. Początkowo to pomogło lirze, jednak w kolejnych miesiącach turecki pieniądz dalej słabł. Koszty programu więc rosną i wielu ekonomistów uważa, że utrzymanie go jest bardzo ryzykowne.