"Szlak tranzytowy dla ropy przez Kanał Sueski jest niezwykle ważny z punktu widzenia światowej gospodarki" - przyznał w rozmowie w reporterem RMF FM Krzysztofem Berendą, analityk rynku paliw Tomasz Chmal. "Bardzo trudno jest przewidzieć, jaką cenę może osiągnąć ropa. Wiemy, że żądza zysku jest nieskończona" - dodaje. Ceny ropy są obecnie najwyższe od października 2008 roku, a wkrótce mogą sięgnąć rekordowego poziomu.

Krzysztof Berenda: To co mamy w tej chwili na rynkach, jeżeli chodzi o ceny ropy - 93 dolary w Nowym Jorku, ponad 100 dolarów w Londynie, to jest koniec tych wzrostów, czy można się spodziewać, że jeżeli konflikt się zaogni może być trochę gorzej?

Tomasz Chmal: Szlak tranzytowy dla ropy przez Kanał Sueski jest niezwykle ważny z punktu widzenia światowej gospodarki. Wydaje się, że wielu będzie zainteresowanych tym, aby ten kryzys w Egipcie wykorzystać. Wykorzystać poprzez spekulacje na światowych rynkach ropy. W związku w tym spodziewałbym się, że to nie jest koniec. Pamiętajmy, że latem 2008 roku spekulanci byli w stanie wywindować ceny do ponad 140 dolarów za baryłkę. Cena 100 dolarów nie powinna nikogo przerażać. Za te punkty odniesienia, które ustawił 2008 roku za sprawą różnego rodzaju gier na rynkach towarowych spowodował, że 100 dolarów, to jest na razie wstęp do dalszej dyskusji.

Krzysztof Berenda: Załóżmy hipotetycznie, że konflikt rozleje się na inne kraje, to osiągnięcie tego poziomu 140 dolarów jest możliwe?

Tomasz Chmal: To bardzo trudno jest przewidzieć, jaką cenę może osiągnąć ropa. Wiadome jest, że 2,5 proc. globalnego zapotrzebowania na ropę przechodzi przez Kanał Sueski. Wiadomo, że ten konflikt może różnie przebiegać. Wiemy, że żądza zysku jest nieskończona. W związku z tym, jeżeli porównywać do lata 2008, kiedy tak naprawdę nic wielkiego się nie działo w porównaniu do tej sytuacji, bo nie mówimy tylko o Egipcie, mówimy o całej destabilizacji na Bliskim Wschodzie - to jest większy problem. Wiadomym też jest, że 1973 rok - pierwszy kryzys naftowy, następnie drugi kryzys naftowy, to wszystko się gdzieś tam odbywało i skutkowało znaczącym skutkami cen ropy i to takimi wzrostami, o których wcześniej nikt się nie spodziewał. Pierwszy kryzys to jest 600 proc. wzrostu cen. Kolejny również liczono w setkach procent. Ciężko jest być prorokiem i przewidzieć, że na pewno 140 to jest koniec, czy też cena maksymalna, którą rynek jest w stanie zapłacić. Spodziewałbym się, że ta sytuacja może być znakomicie wykorzystywana do tego, żeby zarobić.

Krzysztof Berenda: Patrząc na tamten region, to co musiałoby się wydarzyć albo w którym kraju władza musiałaby upaść, aby nasze bezpieczeństwo było zagrożone? Czy musiałaby się zmienić np. władza w Arabii Saudyjskiej?

Tomasz Chmal: To jest oczywiście sytuacja stabilizacji rynków ropy, wywołana przez dobrą współpracę z Amerykanami. Egipt i Arabia Saudyjska są kluczowymi państwami tranzytowymi. Wydaje się, że dochodzi do pewnej zmiany sojuszy. Rola Ameryki w tym regionie nie jest już tak bardzo pożądana. Państwa próbują się odnaleźć na nowo, same się określić i jest to bardzo trudna sytuacja. Myślę, że nie ma jednego elementu stabilizującego czy destabilizującego. Zasadne byłoby rozważenie wszystkich scenariuszy awaryjnych związanych z ograniczeniem popytu i dalszym rozwojem nowych technologii. To nie jest sytuacja, która pozostanie bez wpływu na świat.

Krzysztof Berenda: Jaki scenariusz w tym regionie jest dla nas najbardziej korzystny? Co powinno się wydarzyć, żebyśmy w kwestii naszego bezpieczeństwa najmniej na tym stracili lub najbardziej skorzystali?

Tomasz Chmal: Oczywiście państwa mają prawa do samostanowienia i to jest bezsporne. Ale istotne jest również, aby kraje stawiały na rozwój gospodarczy. W tej chwili Egipt będzie tracił bardzo dużo wpływów z turystyki i z tranzytu. Z punktu widzenia całego świata istotne jest, aby ta sytuacja była jak najbardziej stabilna. Ten kryzys nie może trwać w nieskończoność. Rewolucje mają to do siebie, że one się za chwilę ustabilizują, pozostaje tylko pytanie, na jakim poziomie. Wydaje się, że rola Ameryki w regionie będzie zupełnie inna, dochodzi bowiem do pewnego przewartościowania. Teraz trzeba trzymać kciuki, aby nie doszło do dalszych interwencji zbrojnych, konfliktu z Izraelem czy zaangażowania Iranu. To są problemy, które mogą zdestabilizować całą zatokę i tego trzeba się obawiać. Natomiast z punktu widzenia cen ropy ważne jest to, aby patrzeć na to, co się dzieje na rynkach i aby nadzory nad rynkami finansowym też interweniowały. Oprócz sytuacji realnego zagrożenia dostaw najważniejszy jest element psychologiczny, który gracze wykorzystują, aby jeszcze bardziej zdestabilizować sytuację na rynku. Przede wszystkim spokój i większa rola państwa. Wyciągnijmy wnioski z tego, co się stało w 2008. roku, aby ten nadzór był w stanie reagować wcześniej na sytuację na rynku, a nie czekać na nieodpowiedzialne ruchy na rynkach giełdowych i wywindowanie cen. Od tego są nadzory nad rynkami finansowymi, aby wzmóc czujność w tym momencie.

Krzysztof Berenda: Wróćmy jeszcze na chwilę do Kanału Sueskiego, czyli tego, co z naszego gospodarczego punktu widzenia wydaje się najważniejsze. Na ile Kanał Sueski jest dla nas ważny? Ile tam przepływa ropy i czy rzeczywiście jest taka zależność, że jeżeli tam dzieje się coś niedobrego, to mogą zostać wstrzymane dostawy?

Tomasz Chmal: Przez Kanał Sueski przepływa około 60 tankowców, czyli mniej więcej 2 miliony baryłek dziennie. Rocznie stanowi to 2,5 procent globalnego zapotrzebowania. To są znaczące ilości ropy. Polska zużywa około 25 milionów ton ropy rocznie, a więc tak naprawdę przez kilka dni ropa idzie przez sam Kanał Sueski tylko do naszego kraju. My mamy oczywiście inny kierunek zaopatrzenia, kupujemy ropę w Rosji, natomiast z punktu widzenia Polski cena ropy ma wpływ na cenę gazu. Wywindowanie cen ropy naftowej spowoduje wzrost cen gazu na stacjach paliw. Kanał Sueski jest o tyle istotny, że oszczędza tankowcom prawie 7,5 tysiąca kilometrów tranzytu dookoła Afryki. Zatem z punktu widzenia oszczędności jest to niezwykle istotny szlak tranzytowy.