Należący do Sojuszu szef sejmowej komisji finansów publicznych Mieczysław Czerniawski zapowiada wprowadzenie przepisów ograniczających płace członków RPP. Choć wczoraj poseł Czerniawski chciał także obciąć pensje kierownictwu Narodowego Banku Polskiego, dzisiaj z tej części swego pomysłu się wycofuje.

Co takiego się stało, że parlamentarzysta rządzącego SLD złagodził swoje stanowisko? Najwyraźniej SLD-owski przewodniczący sejmowej komisji finansów wyszedł przed szereg, albo SLD chce zastosować starą zasadę "dziel i rządź" i pogłębić animozje między bankiem centralnym a Radą Polityki Pieniężnej.

Oficjalne tłumaczenie brzmi jak zwykle: winni są dziennikarze, źle odczytali słowa, tym razem płynące z ust posła Czerniawskiego, a ten - jak się okazuje - uważa, że pensje kierownictwa NBP powinny pozostać niezmienione, ponieważ praca prezesa i wiceprezesów banku centralnego jest obciążona ogromnym stresem.

Natomiast członkowie RPP za jedno posiedzenie w miesiącu i za nietrafne jeszcze prognozy i bojaźliwą politykę powinni otrzymać płace wedle zasady „jaka praca, taka płaca" - dodaje Czerniawski.

Trzeba więc pensje członków RPP sprowadzić "do normalności". Nie powinni oni zarabiać więcej niż posłowie czy podsekretarze stanu w ministerstwach – około 10-12 tys. złotych.

O ile SLD łagodzi swoje stanowisko wobec NBP, to ludowy koalicjant – PSL - idzie w zaparte - cięcia powinny dotyczyć także banku centralnego. Jeśli ktoś chce zarabiać więcej, niech zmieni miejsce pracy na bank komercyjny - doradza poseł Zbigniew Kuźmiuk.

Tymczasem brak jasnej deklaracji ze strony nowego ministra finansów Grzegorza Kołodki co do polityki kursowej, jaką zamierza prowadzić, powoduje coraz większy niepokój, głównie zagranicznych inwestorów.

Obawiając się dewaluacji złotego, inwestorzy pozbywają się polskiej waluty. Tylko dziś dolar podrożał o przeszło 10 gr i w tej chwili trzeba za niego płacić nawet 4,24 zł.

foto Archiwum RMF

14:40