Demokratyczna Republika Konga, Sudan Południowy i Polska są w światowej czołówce krajów najszybciej zwiększających wydatki na armię. W zeszłym roku nastąpił na świecie nienotowany od lat wzrost wydatków na armię. Urosły o prawie 7 procent - podaje SIPRI, czyli Sztokholmski Instytut Badań nad Pokojem.

Wzrost tych wydatków w Polsce był 11 razy szybszy od światowej średniej. W stosunku do 2022 roku były w zeszłym roku wyższe aż o 75 procent. Mimo że Ukraina i Rosja toczą wojnę, to wzrost wydatków na wojsko w Polsce był znacznie większy niż w Ukrainie (51 procent) i trzy razy większy niż w Rosji (24 procent) - wylicza SIPRI.

Największy skok, o 100 procent, nastąpił w Demokratycznej Republice Konga, gdzie toczy się wojna domowa. Polskę wyprzedza też pod tym względem Sudan Południowy (78 procent). Tam też trwa brutalna wojna domowa. Nieznacznie nasz kraj wyprzedziła również Algieria (76 procent). Tam rząd postanowił sfinansować modernizację armii z nowych dochodów ze sprzedaży gazu do Europy.

Wydatki na armię - Polska na razie na 14. miejscu

Premier Donald Tusk powtarza, że żyjemy "w czasach przedwojennych" i kontynuuje politykę poprzedników, która zakładała utworzenie najsilniejszej armii lądowej w Europie. Wydatki na zbrojenia - jak niedawno mówił jeden z wiceministrów finansów - w Polsce "poszły w kosmos".

SIPRI przeliczyło wydatki na armię w Polsce na niecałe 31 mld dolarów, co dało nam czternaste miejsce na świecie. W tym roku, według naszych wyliczeń, to będzie prawie 40 miliardów dolarów, co najpewniej sprawi, że wyprzedzimy Włochy oraz Australię i znajdziemy się na 12. miejscu.

Połowa polskich wydatków na armię trafi do producentów broni

SIPRI liczy wydatki na armię, sumując: nakłady na jej utrzymanie, czyli wynagrodzenia dowódców, żołd żołnierzy, paliwo, energię itd., koszty rozbudowy infrastruktury oraz pieniądze wydawane na zakupy uzbrojenia. W Polsce ta ostatnia pozycja rośnie najszybciej. W tym roku ponad połowa z 40 mld dolarów ma trafić do producentów broni.

Na pierwszym miejscu w światowym zestawieniu z sumą 916 miliardów dolarów wydanych na obronę są USA. Kraj, w którym mieszka 4 proc. ludności świata i który wytwarza niecałe 25 procent światowego PKB, odpowiada za 37 procent wydatków wojskowych.

O tym, skąd płynie główne zagrożenie dla amerykańskiej hegemonii, świadczą wydatki siły numer dwa. Chiński budżet wojskowy w wysokości 296 mld dolarów to wciąż trzy razy mniej niż w przypadku USA, ale amerykańskie wydatki są o 10 procent większe niż przed dekadą, a chińskie urosły w tym czasie aż o 60 procent.

Dalej w zestawieniu jest Rosja, następnie Indie, Arabia Saudyjska i europejskie "stare" mocarstwa, a więc Wielka Brytania, Niemcy i Francja, rozdzielone przez Ukrainę. Pierwszą dziesiątkę zamyka Japonia. Przed Polską w 2023 roku były jeszcze: Korea Południowa Australia i Włochy. 

SIPRI przelicza krajowe wydatki na armię po oficjalnych kursach, co może zakłócać obraz, bo siła nabywcza pieniądza w różnych krajach mocno się różni. Koszty w przeliczeniu na dolary, np. wyżywienia żołnierzy, czy rodzimej produkcji uzbrojenia, mocno się różnią np. w Chinach czy Rosji oraz USA i Europie.

Wydatki na wojsko a głód

Łączne światowe wydatki wojskowe przekroczyły w 2023 roku 2 biliony 440 miliardów dolarów, co odpowiada 2,5 procent światowego PKB. Dla porównania, według organizacji międzynarodowych zajmujących się ratowaniem ludzi przed głodem, żeby nikt nie umarł z głodu wystarczyłoby 25 mld dolarów rocznie, czyli sto razy mniej niż wydawane jest na obronę, a żeby dzięki inwestycjom zlikwidować zagrożenie głodem, trzeba rocznie wydawać jakieś 250 mld, czyli dziesięć razy mniej niż wynoszą globalne wydatki na wojsko.