"Osłabienie złotego jest rykoszetem problemów związanych z zadłużeniem Włoch. Dopóki dług Grecji nie zostanie trwale obniżony, dopóty Polacy mający kredyty we franku nie mają co liczyć na stabilność kursu walutowego" - uważają ekonomiści. We wtorek szwajcarska waluta pobiła rekord - przed południem trzeba było za nią zapłacić 3,5 złotego.

Po godz. 15 frank nieco staniał, ale i tak kosztował nieco ponad 3 złote 43 groszy. Dziś tabele kursu walut uważnie śledzi 700 tys. Polaków, tylu aż zaciągnęło bowiem kredyty w szwajcarskiej walucie.

Rata np. kredytu zaciągniętego latem 2006 roku na 300 tys. zł i 30 lat wynosiła w styczniu tego roku około 1370 zł. Natomiast w lipcu, przy kursie 3,5 zł, wynosi 1550 zł. To wzrost o 180 zł, czyli 13 proc.- tłumaczy analityk Open Finance Marcin Krasoń .

Dodał, że nie należy teraz przewalutowywać kredytu. Podał przykład kredyty zaciągniętego w latach 2006-2008 przy kursie franka 2,00-2,50 zł. Dziś przewalutowanie takiego kredytu oznaczałoby skokowy wzrost raty, nawet o 60-80 proc.- wyjaśnił.

W najgorszej sytuacji są ci, którzy zaciągnęli kredyt walutowy w II i III kwartale 2008 r., wtedy frank kosztował ok. 2 zł. Z danych Krajowego Rejestru Długów wynika, że takich osób jest ok. 100 tys. Z powodu silnego umocnienia franka są winne bankom więcej, niż wynosi cena nieruchomości, na zakup której zaciągnęli pożyczkę.

Niestety zdaniem ekonomistów, w ciągu kilku dni złoty może nadal się osłabiać. To skutek nadal nierozwiązanych problemów Grecji oraz niepokojących informacji napływających z Włoch.

Złoty ma szansę się umocnić "po szczycie problemów", a wysoki kurs franka nie stanowi zagrożenia dla systemu bankowego i kredytobiorców - uważa wiceminister finansów Dominik Radziwiłł.

Pytany, czy rząd może podjąć działania w celu osłabienia kursu franka, powiedział, że to "rynek wyznacza kursy walutowe, a rząd nie podejmuje decyzji w takich sprawach".