Cztery osoby zabite za 30 tysięcy złotych. Brutalne morderstwo, do którego doszło w sobotę w jednym z oddziałów warszawskiego Kredyt Banku, zbulwersowało całą Polskę. Policja czeka na każdy, nawet najmniejszy sygnał w tej sprawie. Na osobę, która pomoże w ujęciu sprawców czeka już 250 tysięcy złotych nagrody, ufundowanych przez policję, kierownictwo banku i Związek Banków Polskich.

Przed wejściem do budynku banku pojawiły się cztery wiązanki kwiatów, a bank pozostaje zamknięty do odwołania. Wszyscy pracownicy oddziału poprosili o przeniesienie do pracy w innym miejscu, wszyscy też przechodzą specjalne konsultacje psychologiczne, które mają im pomóc otrząsnąć się po tym brutalnym mordzie. Wciąż w tej sprawie więcej jest pytań niż odpowiedzi. Do policji poprzez bezpłatną infolinię napływają informacje na temat

feralnej soboty. Część z nich jest mało wartościowa. Inne zaś wymagają poważnej weryfikacji. Na razie policja bierze się pod uwagę dwa prawdopodobne scenariusze dramatu. Jeden z nich zakłada, że zginęły wszystkie osoby z banku, bo przynajmniej jedna z nich znała bandytów. To także wyjaśniałoby dlaczego ani kasjerki, ani ochroniarz nie wcisnęli tzw. przycisków antynapadowych uruchamiających alarm. Druga wersja zakłada, że pracownicy banku zostali po prostu zaskoczeni a zginęli dlatego, że przestępcy w pewnym momencie stracili głowę. Spanikowali i strzelali ze strachu. Właśnie dlatego policja nazywa ich amatorami. Przypominamy numery telefonów, pod którymi można się kontaktować z policją: 0800 - 120.148 , 022 - 603.64.35 lub 997. Policjanci oficjalnie już mówią, że zabezpieczenia banku były źle wykorzystane. Po pierwsze praca ochroniarza nie była w żaden sposób nadzorowana, nikt nawet nie wykonał kontrolnego telefonu, żeby sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Magnetowidy, które rejestrowały obraz z kamer przemysłowych były w ogólnodostępnym miejscu, a wyjęcie kaset z magnetowidów nie spowodowało włączenia się alarmu, choć powinno.

Są szanse na złapanie morderców

Policja przesłuchuje świadków w związku z napadem i zabójstwem czterech osób w Kredyt Banku w Warszawie. Do tej pory nie zatrzymano nikogo, komu - zdaniem policjantów - można byłoby przedstawić zarzuty w związku z napadem. "Nikomu jeszcze nie postawiliśmy zarzutów. Zbierane są ślady, dokonywane ekspertyzy, przesłuchiwani świadkowie" - powiedział Dariusz Janas, rzecznik Komendy Stołecznej Policji. Wykrycie morderców, kiedy nie ma świadków zdarzenia jest utrudnione, ale nie niemożliwe – powiedział sieci RMF FM rzecznik Komendy Głównej Paweł Biedziak: "Większość zabójstw to są zabójstwa, w których nie ma bezpośrednich świadków zbrodni, a mimo to blisko 90 procent spraw zostaje wykrytych. W Polsce wykrywalność sprawców zabójstw jest bardzo wysoka" – powiedział Biedziak. Policjanci wiele obiecują sobie po śladach zebranych na miejscu przestępstwa. Oględziny były prowadzone wzorowo przez najlepszych specjalistów w dziedzinie kryminalistyki i nic nie uszło ich uwagi – zapewniał naszego reportera rzecznik, a w takiej sprawie wszystko może mieć znaczenie: "Począwszy od śladów, które mogą być materiałem porównawczym do badać DNA, przez odciski palców, odciski stóp, włosy, przez fragmenty odzieży, broni itp.” – twierdzi Biedziak. Z ułożenia ofiar można np. określić przybliżoną sylwetkę mordercy, jego wzrost czy to czy jest praworęczny czy leworęczny.

Od początku lat 90. policja odnotowuje stały wzrost liczby napadów na banki, a szczególnie na małe ekspozytury chronione przez jedną czy też dwie osoby. Jednak nikt dotychczas nie został zabity. Sobotnia tragedia wywołała lawinę pytań o to, czy polskie banki, w szczególności małe placówki, są odpowiednio zabezpieczone. Czy jeden ochroniarz wyposażony w paralizator jest w stanie ochronić tego typu placówkę? Prezes Kredyt Banku zapewniał zaraz po dramatycznym napadzie, że tak. Według prezesa Związku Banków Polskich placówka była zabezpieczona "sensownie”. Andrzej Topiński używa właśnie takiego słowa bo – jak tłumaczy istniej ekonomiczna granica poziomu zabezpieczeń banków: "Przed dzikim bandytyzmem i bezmyślnym bandytyzmem nie sposób się do końca zabezpieczyć. Nie sposób po prostu zabezpieczyć w ten sposób placówkę, tak jak CIA zabezpiecza swój centralny komputer. Po prostu klienci nie pokryliby tych kosztów" – uważa Topiński. Prezes dodaje, że Związek wraz z policją dokładnie analizuje sobotnią tragedię i na pewno trzeba będzie z niej wyciągnąć wnioski: "Trzeba pomyśleć o wprowadzeniu pewnej normy meldowania się tych oddziałów w ciągu dnia" – powiedział sieci RMF FM Topiński i zapewnił, że w środowisku bankowym istnieje solidarność i jeżeli będzie to konieczne nagroda wyznaczona za wskazanie zabójców zostanie zwiększona.

Jak to się robi za granicą

Jedną z najlepszych form ochrony mogą się poszczycić Włochy. Do włoskich banków wchodzi się pojedynczo, przez specjalne wejście które przypomina kapsułę. Wchodząc do niej, drzwi za klientem zamykają się, a po chwili otwierają się przed nim umożliwiając mu wejście do środka. W tym pomieszczeniu zamontowane są czujniki, które wykrywają metal i jeżeli jest go zbyt dużo blokują otwarcie drzwi wewnętrznych. W związku z tym wszystkie metalowe przedmioty należy zostawić w skrytkach przed wejściem. Ponadto wszystkie oddziały banku mają swojego uzbrojonego ochroniarza, który przechadza się przed drzwiami i odstrasza ewentualnych rabusiów. Wszystko to sprawia, że we Włoszech już dawno nie odnotowano napadu na bank. Zdarzają się natomiast skoki na konwoje z pieniędzmi. Podobnie jest w Niemczech i we Francji, gdzie nawet mała filia ma automatyczne połączenie alarmowe z policją, czy też centralą ochrony tego banku. Ale już nieco gorzej jest w Wielkiej Brytanii. Tam liczyć można raczej tylko na kamery wewnętrzne oraz ochronę banku.

foto Roman Osica RMF FM Warszawa

06:35