Coraz więcej rodziców nie płaci alimentów na swoje dzieci. W ciągu roku przybyło 41 tys. takich osób. Średnia zaległość to prawie 50 tys. złotych - według Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor. Przy rosnących cenach i coraz wyższych opłatach rodzicom, przy których zostały dzieci, jest coraz trudniej wiązać koniec z końcem.

Kiedy Aleksandra zdecydowała się na rozstanie z mężem, umówili się, że ojciec będzie płacił po 1000 zł na dziecko. Potem taką ugodę zawarli przed sądem i przez rok alimenty pływały terminowo. Dodatkowo tata dziewczynek dokładał się do wakacji czy większych wydatków. Wszystko się zmieniło, kiedy mężczyzna założył nową rodzinę.

Dokładnie trzy lata temu, w grudniu, na święta zostałam bez pieniędzy. Z dnia na dzień, bez uprzedzenia - wspomina kobieta.

Ojciec dzieci twierdził, że się stara. Płacił w ratach po 300, 400 zł, ale miesięczna kwota się zgadzała. Potem zaczął płacić 300 zł miesięcznie na dwoje dzieci i wtedy matka zawiadomiła komornika. Tata, chcąc uniknąć płacenia alimentów, zamknął działalność gospodarczą i zatrudnił się na 1/8 etatu.

Pracodawca wysyłał komornikowi kwotę np. 200 zł, jako maksymalną kwotę zajęcia - mówi pani Aleksandra - Na dwoje dzieci dostawałam 130, 160 zł na miesiąc, w każdym miesiącu inaczej, bo tata chodził jeszcze na zwolnienia lekarskie.

Po roku kobieta przestała dostawać jakiekolwiek pieniądze. W międzyczasie mężczyzna dostał większą kwotę z polisy na życie bliskiej osoby. Nie dał dzieciom nawet złotówki.

Jest im winien ponad 92 tysiące złotych - mówi mama dziewczynek - Składam regularnie zawiadomienia na policję o popełnieniu przestępstwa. Nie dostaję pieniędzy z funduszu alimentacyjnego, bo tam jest określona kwota dochodu na osobę na 900 zł, więc wystarczy, żeby matka była zatrudniona na umowę o pracę na najniższą stawkę i już jej te pieniądze nie przysługują.

Uchylający się od płacenia na dzieci mężczyzna w pierwszym wyroku dostał rok prac społecznych: 20 godzin w miesiącu. Drugi wyrok był o połowę mniejszy - pół roku prac. A trzeci: rok prac społecznych po 30 godzin w miesiącu. Po kolejnym zawiadomieniu, kolejny wyrok: również prac społecznych.

Nikt nie jest w stanie takiego tatę zmobilizować do czegokolwiek. Ten system po prostu nie działa - mówi pani Aleksandra - A matka, która składa zawiadomienia w sądzie i na policji, jest traktowana jak roszczeniowa kobieta, której nie wiadomo, o co chodzi.

Na razie efekt jest taki, że to mama pracuje dużo więcej i ma mniej czasu dla swoich dzieci. Tata nie dość, że nie płaci, to jeszcze nie uczestniczy w życiu dziewczynek. Nie kupuje im jedzenia, ubrań, nie opłaca wizyt lekarskich czy składek w szkole.

Jest trudno, rata kredytu hipotecznego wzrosła mi o 90 procent. Codziennie pracuję po 10 godzin 6 dni w tygodniu, zdarza się też praca w niedzielę - opowiada kobieta - A dzieci mają dodatkowe zajęcia plastyczne i język angielski. Poza pasją, są też rzeczy wymagane, jak logopeda, psycholog i integracja sensoryczna. To zajęcia dodatkowe, których dziecko wymagało z uwagi na swoje potrzeby rozwojowe, a nie fanaberia w postaci sobotniej jazdy na koniach, bo na to mnie po prostu nie stać.

Natalia z Łodzi, mama pięciolatki

Z córką, bez taty dziecka, mieszka od czterech lat. Ojciec jest obecny w życiu swojego dziecka, przynajmniej w jego opinii. Zdaniem Natalii - niekoniecznie.

Spędzanie z dzieckiem może sześciu godzin, przez cały miesiąc, raczej nie pokazuje, że jest zainteresowany - mówi kobieta - Za to płaci alimenty. Jednak wiele do życzenia pozostawia dotrzymywanie terminów.

"Tyle mam na głowie". "Zapomniałem" - to najczęstsze tłumaczenia.

Przy coraz wyższych cenach i nieterminowości, mama robi wszystko, żeby zawirowań nie odczuwała jej córka.

Ona chce bardzo aktywnie uczestniczyć we wszystkich możliwych zajęciach poza przedszkolnych - mówi łodzianka - Już wiem, że od nowego roku niektóre zajęcia będą droższe. Będziemy się zastanawiać, jak to zorganizować, chociaż tata uważa, że dziecko kosztuje niewiele, a koszty jego utrzymania są znikome. Nie bierze pod uwagę, że trzeba dziecku kupić nowe buty, bo rośnie. Nowe ubrania, zimową kurtkę. To jest gdzieś poza głową tego człowieka.

Poza alimentami - nie ma mowy o dodatkowych pieniądzach na większe zakupy albo wakacyjny wyjazd. Ojciec uważa, że jego córka dostaje wystarczającą kwotę, żeby o wszystko zadbać.

Usłyszałam, że to niemożliwe, że wydaję tyle pieniędzy na dziecko. Dlatego od kilku lat skrzętnie zbieram wszystkie możliwe faktury imienne na moją córkę - tłumaczy kobieta - Kiedy to wszystko podliczam, to wyraźnie widać, że pieniędzy od ojca nie wystarcza na połowę wydatków. Alimenty to tak naprawdę cena przedszkola i części zajęć poza przedszkolnych.

Pani Natalia niekiedy musi się dopominać o pieniądze dla córki.

Czuję się wtedy strasznie - przyznaje - To jest człowiek, którego wybrałam na ojca i miał świadomość, że będziemy mieć dziecko i koszty z tym związane będą zawsze, niezależnie od tego, czy będziemy razem, czy nie. Kiedy słyszę: "zapomniałem" to pytam, czy on w ogóle pamięta, że ma dziecko... A ja muszę zadbać o wszystko, niezależnie od tego, czy pieniądze od niego wpłyną, czy też nie...

Opłaty za mieszkanie, przedszkole, lekarza, zajęcia, do tego zakupy do domu, ubrania dla dzieci i drobne przyjemności.

Córka uwielbia książki, codziennie jej czytam, więc kiedy wchodzimy do księgarni, zawsze z czymś wychodzimy. Nie wyobrażam sobie jej tego odmówić. A tata przyjeżdżając, absolutnie nic dziecku nie przywozi - mówi kobieta.

Wysokość alimentów była zwiększana raz. To trudne przeżycie.

Usłyszałam, że nie wiem, czym są alimenty i że te pieniądze wydaję pewnie na siebie - mówi rozżalona kobieta - Że to niemożliwe, że dziecko tyle kosztuje i pewnie biorę te pieniądze dodatkowo i wydaję na swoje przyjemności. Tyle że żadna myśląca i kochająca matka nie zrobiłaby czegoś takiego...

Natalia nie wyobraża sobie, żeby nie zapewnić dziecku wszystkiego, czego potrzebuje.

Moja córka nie może być pokrzywdzona przez to, że jej tata dosyć swobodnie podchodzi do życia - wyjaśnia - Moi rodzice zapewnili mi wszystko, za co jestem bardzo wdzięczna. Ja też chcę w taki sposób zrekompensować jej to, że jesteśmy tylko we dwie.

Agata ze Skierniewic, mama ośmiolatki

Pani Agata od początku życia córki wychowuje ją sama. Ojciec nigdy nie troszczył się o dziecko i nie wspierał jej mamy.

Miałam trudny poród z komplikacjami, córka była pod kontrolą kilku poradni specjalistycznych, do których musiałam z nią jeździć. To był bardzo ciężki czas, bez pomocy rodziców nie wiem, jak mogłabym sobie poradzić - wspomina.

Ojciec dziecka bardzo krótko pracował. Kiedy komornik zajął mu konto i zaczął zabierać część wynagrodzenia, rzucił pracę i do tej pory nie płaci na dziecko.

Tłumaczy, że go na to nie stać na własne utrzymanie, że życie jest drogie, a w ogóle nie bierze pod uwagę tego, że ja mam na utrzymaniu siebie i dziecko - mówi pani Agata - Jego to w ogóle nie interesuje.

Dlatego kobieta musi podejmować dodatkową pracę, żeby zaspokoić potrzeby córki.

Jestem farmaceutką, ale żeby poprawić swoją sytuację zawodową, skończyłam studia pielęgniarskie - opowiada - W tym momencie kontynuuję drugi stopień studiów. Równocześnie pracuję na pełny etat i jestem w trakcie zmiany pracy. Niestety, muszę pracować też w weekendy i na noce, żeby jakoś funkcjonować. Życie jest coraz droższe, a ja chcę zapewnić swojemu dziecku dodatkowe zajęcia. Ciężko mi z tym, że nie stać mnie, żeby dziecko wysłać chociaż na angielski...

Przy drożyźnie i wysokiej inflacji, trudno odłożyć pieniądze. A co dopiero myśleć o wakacjach czy weekendowym wyjeździe. Pani Agata pracuje ponad siły, a dług ojca jej córki wobec dziecka to ponad 60 tys. zł. Czy ma nadzieję, że mężczyzna go spłaci?

Już w to nie wierzę - przyznaje kobieta - Chyba, że zmieni się prawo i w końcu za niepłacenie alimentów będzie jakaś odpowiedzialność karna. Bo w tej chwili każda sprawa sądowa kończy się wyznaczeniem kilku godzin tygodniowo prac społecznych. I to jest wszystko. Moim zdaniem to nieadekwatna kara do tego, jakie są przewinienia względem dziecka.

I dodaje: Jest mi ciężko, bo boję się o jej przyszłość. Martwię się po prostu, żeby zabezpieczyć wszystkie jej potrzeby i nie zostawić córki kiedyś bez niczego, bo ma tylko mnie. Ta świadomość, że jesteśmy same, jest ciężka.

Byłe dziecko, czyli alimenciarz u komornika

Postępowania alimentacyjne są jedną z ważniejszych czynności komorniczych. Mimo starań, żeby takie sprawy prowadzić skutecznie, komornicy odnotowują spadek skuteczności egzekucji alimentów. Wynika to nie tylko z coraz trudniejszej sytuacji gospodarczej.

To też brak przekonania, że alimenty to jest obowiązek, to poczucie odpowiedzialności za własne dziecko - mówi nam Marek Grzelak z Krajowej Rady Komorniczej - To jest główny problem. Ale problemem jest też "wsparcie" ze strony pracodawców. Często, kiedy dłużnikowi alimentacyjnemu komornik zajmuje wynagrodzenie, nagle okazuje się, że przestał pracować. Mam prawo sądzić i przypuszczać, że nadal pracuje. Ale już w szarej strefie.

Marek Grzelak zwraca też uwagę na brak edukacji i brak świadomości, czym tak naprawdę są alimenty.

Musimy pamiętać, że to środki niezbędne dla utrzymania dla dzieci, a niestety, tej świadomości nie ma - tłumaczy Grzelak - Jakiś czas temu, ku naszemu zdumieniu, o zgrozo, spotkaliśmy się z takim pojęciem jak "byłe dziecko". Wszyscy wiemy, że możemy mieć do czynienia z byłą żoną czy z byłym mężem. Ale nie z byłym dzieckiem!

Komornik zwraca uwagę nie tylko na edukację, ale też na stosowanie przepisów takich jak dozór elektroniczny, który pozwala nie zamykać dłużnika w więzieniu. Wtedy rodzic zobowiązany do płacenia alimentów, może pracować i zarabiać na swoje dziecko.

Egzekucję można prowadzić tylko z tego majątku, jaki uda się ustalić. Jeśli np. ojciec dziecka nie pracuje, nie ma rachunku bankowego i tak naprawdę jest poza obiegiem gospodarczym i ekonomicznym, to komornicy mają związane ręce. W uchylaniu się od płacenia często "wspiera" rodzina.

My to nazywamy zorganizowaną grupą wspierającą dłużnika alimentacyjnego - mówi Marek Grzelak z Krajowej Rady Komorniczej - Od pracodawców, którzy pozwalają na pracę w szarej strefie, po rodzinę, która pomaga, żeby dłużnik tych alimentów nie zapłacił. To dla mnie kompletnie niezrozumiałe i jak najbardziej widać potrzebę edukacji, może kampanii społecznej. Musimy pamiętać o jednej rzeczy: milion dzieci w naszym kraju czeka na alimenty.

Komornik zwraca też uwagę na czas, jaki mamy w tej chwili.

Alimenty to nie są prezenty, a prezenty to nie są alimenty - mówi - Chciałem zaapelować o naprawdę poważne podejście do obowiązku płacenia alimentów. Żeby nie było takiej sytuacji, jaką obserwujemy jako komornicy sądowi, że w czasie świątecznym czy w okresach wakacyjnych, dłużnik alimentacyjny myśli, że kupując dziecku prezent, spełnia swój obowiązek alimentacyjny. To jest bardzo fajnie dawać prezenty, bardzo miło je dostawać i dzieciaki na pewno się z tego cieszą. Ale proszę również pamiętać, że to nie jest - zamiast. Alimenty to odpowiedzialność i obowiązek. Także w okresie świątecznym.

 

Opracowanie: