Pomysł walki ze spread'ami walutowymi w bankach kończy jako wyborcza obietnica, której nikt najwyraźniej nie chce spełnić. Tuż przed wyborami wicepremier Waldemar Pawlak ogłosił założenia do ustawy o ujednoliceniu kursów walut w bankach. Tak, żeby kredytobiorcy, spłacając kredyty nie tracili. Ale szumnie zapowiadany pomysł ugrzązł w uzgodnieniach międzyresortowych.

Przynajmniej na razie z tym ułatwieniem można się pożegnać, bo w tej chwili to ciągle spis założeń, a nie projekt ustawy, nad którą można by pracować. A plany były ambitne. Wicepremier Waldemar Pawlak zaproponował dwie zmiany w prawie bankowym: Po pierwsze zapisanie w formie ustawy możliwości spłacania kredytów hipotecznych bezpośrednio w obcej walucie, czyli żebyśmy mogli pójść do okienka w banku i zapłacić ratę kupionymi w kantorze frankami albo euro.

Druga propozycja polegała na tym, żeby raty spłacać po kursie narodowego banku polskiego, a po kursach, które banki dowolnie sobie ustalają, doliczając do oficjalnego kilka kilkanaście groszy tak zwanego spread'u. Sprawa ma znaczenie, bo ta dowolność w ustalaniu kursów kosztuje kredytobiorców średnio 30-40 tysięcy złotych. Dziwne, więc że politykom brakuje zapału by im pomóc.