W jednym miejscu świata dyplomacja, w drugim - perspektywa wojny: czyli 2 stanowiska USA wobec 2 państw „Osi zła” - Korei Północnej i Iraku. Zdaniem wielu komentatorów Phenian może stanowić większe zagrożenie od Bagdadu, a mimo to – a może właśnie dlatego – USA nie ustają w dyplomatycznych wysiłkach, by rozwiązać konflikt z komunistycznym reżimem.

USA nie są zresztą osamotnione w wysiłkach dyplomatycznych wobec Korei Północnej. Chiny zaproponowały, by ewentualne amerykańsko-północnokoreańskie rozmowy odbyły się w Pekinie.

Swoich przedstawicieli do Phenianu oddelegowują tymczasem Australia i Rosja. Rząd australijski tłumaczy, że w interesie ich państwa leży zapewnienie stabilizacji i bezpieczeństwa w regionie.

Kryzys wokół programu jądrowego

Korei Północnej sprawił, że coraz wyraźniejsze antyamerykańskie nastroje odczuwane są w Korei Południowej. Seulska ulica na swój sposób tłumaczy sobie cały konflikt: W momencie, gdy Korea Południowa chce zmian w układzie o stacjonowaniu amerykańskich żołnierzy, Stany Zjednoczone uwypuklają kwestię broni jądrowej Północy. To nie może być zbieg okoliczności.

Antyamerykańskie nastroje, co jeszcze bardziej zrozumiałe, dominują też w Iraku. W Bagdadzie odbyła się dziś kolejna demonstracja przeciwko amerykańskim

groźbom wojny: To zupełnie nieuzasadnione groźby, to agresja ze strony tyrana, nigdy wcześniej nie doświadczana w takim stopniu przez ludzkość. Powodem jest tylko chęć ataku, miłość do zemsty i wyrządzania krzywdy. Nie ma żadnych powodów - inspektorzy ONZ nie znaleźli żadnej broni masowego rażenia w Iraku.

Foto: RMF

17:15