Po 10 dniach oblężenia przez Izraelczyków kwatery głównej Jasera Arafata, przywódca Autonmomi Palestyńskiej jest znów wolny. Gdy tylko izraelskie czołgi odjechały wczoraj spod Mukaty, ochroniarze wynieśli Arafata na własnych ramionach. Arafat wezwał wszystkie palestyńskie ugrupowania zbrojne do całkowitego zawieszenia broni, a władze Izraela, do wstrzymanie operacji zbrojnych na terenach Autonomii.

Blady, ale uśmiechnięty przywódca palestyński rozsyłał całusy tłumowi i pokazywał palcami znak „V” - symbol zwycięstwa. Zapewnił również, że nie wyda kilkudziesięciu domniemanych terrorystów, którzy ukrywali się w jego kwaterze.

Nastrój święta zmąciła nieco konferencja prasowa, zorganizowana tuż po wycofaniu się Izraelczyków. Jeden z dziennikarzy zapytał Arafata, czy zamierza rozmawiać z Izraelem na temat wydania kilkudziesięciu osób z jego otoczenia, podejrzanych o terroryzm: Po pierwsze, niech pan pamięta, że rozmawia pan z przewodniczącym Arafatem. Nie ma pan prawa zadawać mi takiego pytania. Odmawiam panu prawa do takich pytań i nie pozwolę nikomu mówić do mnie takim językiem - mówił rzucił wzburzony Arafat (przypomnijmy, że Izrael otoczył siedzibę władz palestyńskich w odwecie za zamachy samobójcze).

Zdaniem Arafata, zakończenie oblężenia to jedynie zabieg kosmetyczny przeprowadzony przez Izrael. Oni cofnęli się jedynie o kilka metrów - powtarzał lider Autonomii i zażądał pełnego wypełnienia rezolucji ONZ. Zobowiązuje ona izraelską armię do opuszczenia terytoriów okupowanych, ale też i Palestyńczyków do ukrócenia działalności bojówkarzy.

Jeszcze przed 3 tygodniami Arafat mógł tylko śnić o takim zakończeniu: walczył o przetrwanie na arenie politycznej po tym, jak palestyński parlament wymusił dymisję jego i całej Rady Ministrów. Teraz znów jest uwielbiany.

Wycofanie się izraelskiej armii z Ramallah oraz apel Arafata spotkały się z pozytywnymi reakcjami za granicą. Jak ujawnił rzecznik Białego Domu, odwrót z Ramallah został przeprowadzony na osobistą prośbę prezydenta George'a W. Busha. Teraz Stany Zjednoczone Unia Europejska i Rosja naciskają na obie strony, by wykonały dalsze gesty dobrej woli.

Nie wiadomo jednak czy do takich gestów dojdzie, ponieważ jeszcze w sobotę, podczas uroczystości związanych z 2. rocznicą wybuchu Intifady, czyli palestyńskiego powstania, duchowy przywódca Hamasu zapowiedział kontynuowanie zamachów przeciwko Izraelczykom.

06:15