Sofa za 1500 złotych, wieża za 1000 złotych, ekspres do kawy za 339 złotych. Jak się okazuje, posłowie lubią robić zakupy za nasze pieniądze. Na utrzymanie ich biur wydajemy miesięcznie aż 5 milionów złotych. Każdy z "naszych wybrańców" może liczyć na 12 tysięcy złotych.

Co miesiąc poseł dostaje na prowadzenie biura aż dwanaście tysięcy złotych. To trzy razy tyle. ile wynosi średnia krajowa. Dzięki niemałym pieniądzom, politycy mogą sobie pozwolić na zakupy. Kancelaria Sejmu raczej nie kwestionuje tego, co chcą nabyć.

Jak się okazuje, nasi parlamentarzyści kochają wygodę i drogie przedmioty. Anna Grodzka z Ruchu Palikota sprawiła sobie sofę za 1500 złotych i sprzęt grający za 1000 złotych. Rzecznik rządu Paweł Graś stawia na dobrą kawę, dlatego zdecydował się na kupno ekspresu ciśnieniowego za 340 złotych. Z kolei Robertowi Kropiwnickiemu z PO zamarzyły się wygodne krzesła. Nie oszczędzał, wydał 419 złotych na sztukę.

Przedmioty, które kupują posłowie, są ewidencjonowane. Można je wykorzystywać przez całą kadencję, a później oddać. Zazwyczaj już do niczego się nie nadają - mówi Paweł Kowal z PJN. Więc po co wydawać pieniądze?