Rzymskie lotnisko Fiumicino, przez które przewija się 35 mln ludzi rocznie, jest miejscem, gdzie wydarzyło się niemal wszystko, a żadne zachowanie pasażerów nie zaskoczy już obsługi. To wnioski z kolejnego bilansu pełnego różnych osobliwości. ​Najciekawszym miejscem jest ogromne biuro rzeczy znalezionych, które gromadzi setki najdziwniejszych przedmiotów. Okazuje się, że wsiadając do samolotu można zapomnieć o medycznej butli z tlenem, kulach i wózku inwalidzkim.

Wśród zgub pozostawionych na lotnisku Fiumicino jest między innymi wiele sztucznych szczęk, a nawet atrapy broni. Obsługa znajduje też liczne zabawki z sex-shopów, na przykład kajdanki. Pewien Rosjanin zostawił w łazience zegarek wart 30 tysięcy euro, a znana włoska pieśniarka bardzo cenne kolczyki. Udało się je oddać właścicielom. Poza tym na magazynowych półkach jest więcej sprzętu elektronicznego - od telefonów po tablety i laptopy - niż w niejednym sklepie.

Tylko jedna piąta zgubionych przedmiotów wraca do właścicieli - wyjaśnia szef biura Marco Sbrenni na łamach dziennika "Il Messaggero". Poinformował, że po szczycie turystycznym w czasie Świąt i Nowego Roku do ogromnego magazynu trafiło 600 nowych zgub, czyli tyle ile wynosi miesięczna średnia.

Turyści zabierają ze sobą... kostki chodnikowe


Półki w halach na lotnisku imienia Leonardo da Vinci zapełniają także przedmioty skonfiskowane pasażerom. Niektórzy na przykład usiłują wrócić z rzymskich wakacji z walizkami pełnymi pamiątek w postaci tradycyjnej kostki chodnikowej, znanej jako sampietrini, albo fragmentów starożytnych murów.

Jednak absolutnym rekordzistą okazał się pewien Amerykanin - chciał wejść do samolotu z 19 kotami, które zabrał z kociej kolonii żyjącej w antycznych ruinach w centrum Wiecznego Miasta na placu Largo Argentina. Kiedy obsługa naziemna zabroniła mu wejścia na pokład z całą tą menażerią, zostawił koty na terminalu. Minęło wiele czasu zanim wszystkie zostały złapane i odwiezione do schroniska.

Z kolei 33-letni pijany Norweg usnął na taśmie na bagaże i śpiąc głęboko krążył na niej przez blisko kwadrans. Dojechał aż do miejsca, gdzie zainstalowany jest wykrywacz materiałów wybuchowych. Zrobiono mu tam rentgenowskie zdjęcie, które obiegło media.