"Jak z cyrku Monty Pythona". Tak mówią pasażerowie dwóch pociągów odwołanych w Birmingham w Wielkiej Brytanii. Nie odjechały, bo nie było konduktorów.

Konduktorzy utknęli w zepsutej taksówce między dwoma stacjami kolejowymi, które znajdują się w mieście. Ponieważ mieli przy sobie pieniądze ze sprzedaży biletów, zgodnie z przepisami nie mogli opuścić pojazdu, by złapać inną taksówkę lub kontynuować podróż na piechotę. Dojście do stacji zabrałoby im niecałe 10 minut. Stacje Snow Hill i New Street oddalone są od siebie o niecały kilometr.

W efekcie dwa zaplanowane w godzinach szczytu pociągi zostały odwołane, co pokrzyżowało plany kilkuset podróżnym. "Zwariowali z tym regulaminem" - to tylko jeden z komentarzy ludzi, którzy utknęli na peronach. Inni podróżni zauważają, że konduktorzy powinni byli podjąć sensowną decyzję i odstąpić od przepisów. Groziłyby im wówczas sankcje dyscyplinarne.

Rzecznik kolei, które obsługują stacje w Birmingham, przeprosił pasażerów za zamieszanie. Podkreślił jednocześnie, że konduktorzy postąpili właściwie. Jego zdaniem, muszą podróżować między stacjami w taksówkach dla własnego bezpieczeństwa.  

(j.)