"Cyber-Robinson Cruzoe" - tak nadsekwańskie media ochrzciły francuskiego biznesmena-ekscentryka. Postanowił on udowodnić, że dzięki nowoczesnym technologiom możliwe jest kierowanie firmą... z bezludnej wyspy.

54-letni Gauthier Toulemonde jest właścicielem firmy wydawniczej z Saint-André-Lez-Lille na północy Francji. Postanowił prowadzić swoją działalność z plaży na bezludnej, pokrytej palmami wyspy o powierzchni nieprzekraczającej pół kilometra kwadratowego u wybrzeży Indonezji. Do najbliższej osady trzeba płynąć pięć godzin statkiem.

Przedsiębiorca-ekscentryk zapewnia, że będzie to możliwe dzięki internetowi i telefonom satelitarnym. Ma łowić ryby i kraby, by się żywić, ale - jak podkreśla - nie będzie tracił czasu np. w ulicznych korkach.

Władze Indonezji najpierw odmówiły mu prawa pobytu, bo obawiały się, że autorem takiego pomysłu może być tylko osoba niezrównoważona psychicznie. Biznesmen musiał trzykrotnie składać prośbę o pozwolenie na pobyt na dziewiczej wyspie. Obiecał, że jej nie zniszczy. Będzie korzystał z energii słonecznej i wody deszczowej.

(MRod)