"Pytam się, no to lekarz powie mi dwa słowa, trzy i on musi iść. Do widzenia, wychodzi. Nie ma żadnego kontaktu, nic, nic, nic. A ja chcę się dowiedzieć, jak to się stało, jak oni do tego dopuścili!" - mówi zrozpaczony ojciec nienarodzonych bliźniąt, które zmarły w szpitalu we Włocławku. Według niego, do tragedii doprowadziły zaniedbania ze strony szpitala. "O dwunastej w nocy zrobili to badanie, że dzieci jeszcze się ruszały, żyły. O drugiej już nie było... Do 9 rano czekali - z czym czekali? To tak, jakby komuś nogę urwało i ktoś się wykrwawi, bo lekarza nie ma" - dodaje brat matki bliźniąt.