"O ile wiem, była to samodzielna decyzja Kancelarii Prezydenta RP w reakcji na spotkanie Orbána z Putinem, ale muszę powiedzieć, że uważam ją za właściwą" - tak skrócenie wizyty na Węgrzech przez prezydenta Karola Nawrockiego i rezygnację ze spotkania z Viktorem Orbanem skomentował w Rozmowie o 7:00 w Radiu RMF24 Ignacy Niemczycki, wiceszef MSZ. "Uważam, że spotkania z Orbánem, które nie mają konkretnego celu, niewiele przynoszą" - dodał.
- Więcej aktualnych informacji znajdziesz na stronie głównej RMF24.pl.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Wszyscy wiemy, jakie jest stanowisko Orbana wobec konfliktu na Ukrainie. Wszyscy wiemy, jaki jest jego stosunek do Rosji. Wszyscy wiemy, jaki jest jego stosunek do Unii Europejskiej. Nie widzę dużej wartości dodanej w takich ogólnych spotkaniach z nim - podkreślił.
Piotr Salak pytał gościa o to, czy mamy pewność, że w trakcie negocjacji pokojowych z Ukrainą żadne decyzje nie zapadną ponad głowami Polski.
Tak, jestem przekonany, że mamy tę pewność. Po pierwsze, nie mówimy już dzisiaj o 28 punktach. Po drugie, Amerykanie bardzo wyraźnie potwierdzili, że żadne decyzje dotyczące czy to Europy, czy konkretnych państw, na przykład Polski, nie zapadną bez naszego udziału. Po trzecie, najważniejsze, te decyzje nie mogą zapaść bez naszego udziału. Jeżeli mielibyśmy je wdrażać, a nie byłoby naszej zgody, to po prostu byśmy ich nie wdrażali - stwierdził wiceminister.
Wielokrotnie byliśmy jako Europa konsultowani w całym tym szeroko rozumianym procesie negocjacyjnym. Część państw europejskich nie to, że bierze udział w samych negocjacjach, ale jest na bieżąco informowana. Tak samo na bieżąco informowane są instytucje europejskie, gdzie my też jesteśmy obecni. Myślę, że nie powinniśmy się obawiać takiego scenariusza, gdzie nie wiemy, co się dzieje, czy podejmowane są decyzje ponad naszymi głowami - dodał.
W rozmowie pojawił się też wątek możliwej amnestii dla rosyjskich zbrodniarzy wojennych. Czy taki zapis mógłby się pojawić w porozumieniu pokojowym?
Ciężko mi byłoby sobie wyobrazić takie porozumienie, które by zwalniało z odpowiedzialności Rosjan czy, czy konkretnych zbrodniarzy wojennych. Z drugiej strony, jeżeli Ukraina uznałaby, że to jest cena, którą jest gotowa zapłacić, to wtedy powinniśmy się pewnie nad tym poważnie zastanowić - zaznaczył. Dodał: My zawsze mówiliśmy w Europie o tym, że przede wszystkim o kształcie tego planu pokojowego musi decydować Ukraina i że to muszą być decyzje zgodne z jej interesami. Oczywiście też podkreślaliśmy, że żadne decyzje o nas nie mogą zapaść bez nas.
Piotr Salak rozmawiał też ze swoim gościem o odmrożeniu rosyjskich pieniędzy, które miały zostać przekazane Ukrainie. Wyzwanie związane z konstrukcją finansową dotyczącą tych rosyjskich aktywów wynika z tego, że część państw obawia się, że jeżeli sięgniemy po pieniądze, które są w europejskim systemie bankowym, to wtedy naruszymy stabilność tego systemu i część innych państw może uznać, że strefa euro nie jest strefą, gdzie można bezpiecznie przechowywać swoje pieniądze. To jest taki argument systemowy - podkreślił wiceszef MSZ.
Zaznaczył, że odsetki z zamrożonych aktywów już są dzisiaj wykorzystywane i przekazywane Ukrainie. W bardzo szczególnej sytuacji jest Belgia, gdzie zdecydowana większość tych pieniędzy się znajduje. Mowa o prawie 200 mld euro.
Belgia mówi bardzo wprost: jeżeli w przyszłości zostaną zniesione sankcje na przykład z powodu decyzji Orbana i Rosja wygra w międzynarodowym arbitrażu zwrot tych pieniędzy, to kto będzie je musiał zwrócić, jeżeli my je przejmiemy? Belgia. I stąd ta obawa - stwierdził.
Pytany o list premiera Belgii w sprawie gwarancji, odpowiedział: My byliśmy otwarci na wszelkie możliwe rozwiązania, które spowodowałyby, że będziemy w stanie dalej finansować wysiłek wojenny Ukrainy. To jest absolutnie kluczowe. Jeżeli Ukraina nie będzie miała pieniędzy na obronę, to zagrożeni będziemy bezpośrednio my w Europie. I to jest zdecydowanie większe wyzwanie niż udzielenie gwarancji.
Zaznaczył, że Belgia w przeszłości na rosyjskich pieniądzach zarabiała, bo pobierała prowizje od odsetek. Natomiast myślę, że to nie jest tutaj kluczowa rzecz. Ja w pełni wierzę w dobre intencje strony belgijskiej i też naprawdę rozumiem ich sytuację - mówił.
W ubiegłym tygodniu Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, na kanwie sprawy z Polski, że państwo członkowskie ma obowiązek uznać małżeństwo pary tej samej płci zawarte legalnie w innym kraju UE, nawet jeśli prawo tego państwa nie uznaje tego typu związków.
Ignacy Niemczycki w Rozmowie o 7:00 podkreślił, że Polska cały czas respektuje orzeczenia TSUE. Natomiast uważam, że tutaj bardzo ważna jest precyzja słów. Po pierwsze, TSUE powiedziało, że o takich sprawach jak prawa małżeństw jednopłciowych, decydują same państwa członkowskie. To, co TSUE wydało w swoim wyroku, to powiedzenie, że musimy rozpoznawać fakt, że małżeństwo jednopłciowe zostało zawarte w innym państwie członkowskim, czyli stwierdzenie samego faktu. Nie mówimy jeszcze tutaj o prawach osób, które taki związek zawarły - zaznaczył.
Czy urzędy stanu cywilnego będą dokonywały transkrypcji aktów małżeństwa zawartych za granicą przez pary jednopłciowe? Tutaj trwają prace nad znalezieniem takich rozwiązań, które pozwoliłyby na albo transkrypcję, albo być może wydanie też innego, równorzędnego dokumentu. Natomiast myślę, że ważniejsza dyskusja dotyczy samych praw osób, które są w związkach jednopłciowych. Bo wydanie takiego dokumentu, o którym pan powiedział, jeszcze nie oznacza przyznania konkretnych praw - zaznaczył.
To jest jeszcze bardziej skomplikowane, ponieważ TSUE wyraźnie powiedział, że to nie może być sytuacja, w której ludzie wyjeżdżają tylko po to, żeby wziąć ślub. Jeżeli mamy osoby, które stale zamieszkiwały w innym państwie członkowskim, tam się pobrały i wracają do Polski, to tak, Polska powinna rozpoznać ten fakt, że te osoby wzięły ślub za granicą. Natomiast wyjazd taki tylko po to, żeby wziąć ślub, już nie - ocenił.
Pytany o ustalenia reporterki RMF FM ws. zwolnienia Polski z mechanizmu solidarności, wyjaśniał: Mówimy na razie o zwolnieniu na rok faktycznie. Natomiast to, co jest ważne, to pewien model i mechanizm wypracowywania czy metodologia wypracowania tej decyzji, jaką przyjęła Komisja Europejska. I na tej podstawie po prostu wiemy, że w przewidywalnej przyszłości Polska nadal będzie w tej sytuacji zwolnienia z tych mechanizmów solidarnościowych.
Czy to prawo będzie obowiązywało w 2027 i kolejnych latach? Przekonamy się. Opozycja jeszcze do niedawna twierdziła, że nie będziemy zwolnieni także w tym roku - podkreślił.
W czasie audycji Piotr Salak rozmawiał też ze swoim gościem o stosunkach polsko-niemieckich. Czy problem reparacji to jest zdaniem polskiego MSZ-u ich najważniejszy problem:
Najważniejszym wyzwaniem dla nas w polityce zagranicznej jest kwestia bezpieczeństwa i to jest temat, który poruszamy ze wszystkimi naszymi partnerami. Nasze wszelkie działania powinny być dzisiaj nastawione na to, żeby Polska była jak najbardziej bezpiecznym krajem - podkreślił.
Tak jak powiedział kiedyś mój szef Radosław Sikorski: "dzisiaj boimy się bardziej braku aktywności ze strony Niemiec niż silnej niemieckiej armii". To bardzo dobrze, że Niemcy chcą mieć te zdolności obronne tak, żeby w sposób skuteczny odstraszać Rosję - zauważył.
Parlament francuski wezwał swój rząd do zablokowania umowy Mercosur. Czy to poprawia naszą sytuację, jeśli chodzi o szukanie mniejszości blokującej?
Ta sytuacja z mniejszością blokującą jest niestety dość jasna już od jakiegoś czasu. Tej mniejszości blokującej nie było jeszcze za poprzedniego rządu - mówił. Wątpię, żeby to wezwanie parlamentu francuskiego jakoś zasadniczo zmieniło sytuację - dodał.
Teraz skupiamy się na tych mechanizmach ochronnych i na mechanizmach rekompensat. I tak jak powiedziałem, powstał taki dodatkowy mechanizm ochronny. Z kolei w propozycjach nowych wieloletnich ram finansowych Unii Europejskiej zarezerwowano o wiele więcej pieniędzy na mechanizmy kryzysowe w rolnictwie niż w przeszłości. Między innymi na potencjalne reakcje na umowę z państwami Mercosuru - mówił.