"Pierwsza runda rozmów nie przyniosła zasadniczego przełomu, było to tylko - wg naszych informacji - spotkanie rozpoznawcze" - tak przed dzisiejszą drugą rundą negocjacji ukraińsko-rosyjskich mówił w Porannej rozmowie w RMF FM Marcin Przydacz. Wiceminister spraw zagranicznych był o poranku na Podlasiu. "Prowadzimy przygotowania do wsparcia naszych ukraińskich partnerów, dostaliśmy prośbę, aby pomóc w kontaktach ze stroną białoruską, jesteśmy pośrednikiem" - mówił Przydacz. Rozmowy mają toczyć się na terenie Białorusi.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Przydacz: Mamy nadzieję, że druga runda negocjacji przyniesie przynajmniej wstrzymanie ognia

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Przydacz: Mamy nadzieję, że druga runda negocjacji przyniesie przynajmniej wstrzymanie ognia

Mamy nadzieję, że ta druga runda przyniesie przynajmniej wstrzymanie ognia. Nigdy nie należy porzucać nadziei, zawsze rozmowy są lepsze niż działania zbrojne - mówił Przydacz. Rozmowy prowadzi Ukraina, Polska jest tylko stroną wspierającą. Trzeba mieć świadomość, że Ukraińcy na pewno nie poddadzą się, nie zaakceptują tych miejscami absurdalnych oczekiwań - że Ukraina ma się zdemilitaryzować, poddać, zaakceptować rosyjską dominację - podkreślał.

Robert Mazurek pytał swojego gościa o polską ambasadę w Kijowie. Na tym etapie nie ma decyzji o powrocie ambasadora Cichockiego, nasza obecność ma tam znaczenie i polityczne, ale także i symboliczne. Polska biało-czerwona flaga cały czas powiewa - relacjonował Przydacz. Kijów jest ostrzeliwany, trudno mówić o stuprocentowym bezpieczeństwie, wszyscy polscy dyplomaci, którzy chcieli wyjechać z Kijowa, dostali na to zgodę. Polskich dyplomatów w Kijowie pozostało niewielu, to są ochotnicy - dodawał wiceszef MSZ.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

"Podtrzymujemy działalność ambasady w Kijowie. Nasza obecność tam ma znaczenie symboliczne"

Padło też pytanie o wejście Ukrainy do Unii Europejskiej. Ukraina kandydatem do UE mogłaby zostać jutro, pojutrze, w przyszłym tygodniu. To kwestia decyzji politycznej po stronie UE. 10 państw popiera tę inicjatywę. Na tym etapie nie mam informacji, by Berlin i Paryż godzili się na ten status w tym momencie, ale będziemy ich przekonywać - zapewniał nasz gość.

"Polskie samoloty wojskowe nie walczą na Ukrainie"

Polskie samoloty wojskowe nie latają na Ukrainę, aby walczyć - mówił Marcin Przydacz w internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM. Żaden ukraiński samolot, który bierze udział w działaniach zbrojnych, nie ląduje w Polsce po to, aby następnie wlatywać w przestrzeń powietrzną ukraińską i kontynuować działania - dodał wiceszef MSZ.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

"Polskie samoloty nie walczą na Ukrainie"

Dziś ma dojść do rozmów delegacji ukraińskiej z rosyjską. Ale przełomu w pokojowych negocjacjach nie ma się co spodziewać. Na tym etapie nie widać gotowości strony rosyjskiej do tego, żeby chcieć zawiesić działania zbrojne. Wręcz przeciwnie - Rosja przesuwa kolejne jednostki, kolejny sprzęt, artylerię - mówił Przydacz.

Wiceminister spraw zagranicznych powiedział też, że Władimir Putin może zostać oskarżony o zbrodnie wojenne: "Jeśli rosyjskie działania zbrojne będą się koncentrować na celach cywilnych i będzie dochodzić do mordów ludności cywilnej, to sprawa z cała pewnością trafi przed Trybunał w Hadze i wówczas Władimir Putin może zostać uznany za zbrodniarza wojennego".

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

"Putin może zostać uznany za zbrodniarza wojennego"

Robert Mazurek: Po raz kolejny w ostatnich dniach wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz jest naszym gościem. Dzień dobry, panie ministrze. Pan minister jest w samochodzie gdzieś na granicy polsko-białoruskiej.

Marcin Przydacz: Tak, jestem w tym momencie na na Podlasiu, niedaleko granicy białorusko- ukraińskiej. Prowadzimy tutaj przygotowania do wsparcia naszych ukraińskich partnerów. Dostaliśmy prośbę o to, aby pomóc w kontaktach ze stroną białoruską. Jesteśmy tutaj pośrednikiem, tak jak to było w poprzednich dniach.

Spróbuję to przetłumaczyć - chodzi o to, żeby pomóc dostać się delegacji ukraińskiej na rozmowy z Rosją, które odbywają się gdzieś na Białorusi. Przez Polskę trafia delegacja ukraińska na Białoruś, bo granicę białorusko-ukraińska jest zamknięta, niebezpieczna, stąd nasza pomoc. Panie ministrze - te rozmowy to już mają być rozmowy na serio? Czy to nadal takie pozorowane rozmowy, wstęp do rozmów właściwych, które nie wiadomo, kiedy się rozpoczną? Jak pan to ocenia?

Pierwsza runda rozmów, która odbyła się pomiędzy stroną ukraińską a rosyjską, nie przyniosła zasadniczego przełomu. W zasadzie było to tylko spotkanie rozpoznawcze - według naszych informacji. Mamy nadzieję, że ta druga runda przyniesie przynajmniej wstrzymanie ognia, przynajmniej zatrzymanie tych działań zbrojnych, które prowadzi Rosja. Jest jasnym w tym momencie, że Ukraina będzie bronić swojego terytorium. Ten pierwotny plan strony rosyjskiej o szybkim zdobyciu Kijowa, szybkim sparaliżowanie państwa ukraińskiego, poniósł fiasko. Myślę, że strona rosyjska powinna wyciągnąć z tego wnioski. I mam nadzieję ta druga tura rozmów będzie właśnie prowadzona w tym duchu.

Tu już tydzień jak trwa wojna na Ukrainie, trwa atak Rosji na Ukrainę i rzeczywiście jedno duże miasto Chersoń padło dzisiaj nad ranem, a reszta miast jest ciągle kontrolowane przez Ukraińców. Niemniej jednak sytuacja dla nich, o czym sami mówią, jest bardzo, bardzo trudna i coraz trudniejsza, bo Rosja rzuca kolejne siły. Czy w tej sytuacji w ogóle my nadal wierzymy w dyplomację, w to, że można jakoś pokojowo załatwić, rozwiązać ten konflikt?

Nigdy nie należy porzucać nadziei. Zawsze rozmowy są lepsze niż działania zbrojne, niż sytuacja, w której niewinni ludzie, niewinni cywile ponoszą śmierć - bo tak właśnie jest dzisiaj na Ukrainie. Rosja bombarduje cywilne miasta, chcąc zastraszyć Ukraińców, złamać ich ducha. Te rozmowy prowadzi Ukraina. Polska jest tylko tutaj stroną wspierającą. To pytanie do władz ukraińskich, jakie warunki miałyby zostać spełnione. Podobnie i do strony rosyjskiej. Ale przestrzeń do dyplomacji powinna być zawsze, choć trzeba mieć świadomość, że Ukraińcy na pewno nie poddadzą się, nie zaakceptują tych miejscami absurdalnych oczekiwań, bo słyszymy także czasami je publicznie - że Ukraina ma się zdemilitaryzować, poddać, że Ukraina ma zaakceptować rosyjską dominację. Trudno, żeby Kijów na coś takiego przystał.

W Kijowie wciąż działa polska ambasada. Może sformowanie działa to sformułowanie na wyrost. W każdym razie jest tam polski ambasador. Czy ambasador Cichocki nie wybiera się do Polski?

Na tym etapie nie ma takich decyzji. Jest decyzja o podtrzymaniu polskiej obecności w Kijowie. Nasza obecność ma tam znaczenie i polityczne, ale także i symboliczne. Polska biało-czerwona flaga w Kijowie cały czas powiewa. Mamy kontakty z rządem ukraińskim, nie tylko na poziomie prezydenta, premiera, ministrów spraw zagranicznych, ale także w bieżącym kontakcie pan ambasador jest ze stroną ukraińską, rozmawia, przekazuje informacje różnego rodzaju wsparcie, także humanitarne, to o którym dużo się ostatnio mówi.

Ale rozumiem, że polski ambasador i polscy dyplomaci, którzy tam jeszcze pozostali, są bezpieczni?

Kijów jest ostrzeliwany, trudno mówić tutaj o jakimś stuprocentowym bezpieczeństwie. Wszyscy dyplomaci, którzy chcieli wyjechać z Kijowa, dostali na to zgodę. Pan minister Zbigniew Rau wyraził zgodę. Polskich dyplomatów w Kijowie naprawdę pozostało już bardzo niewielu i to są ochotnicy.

Panie ministrze, te ostatnie dni to także ofensywa polskiej dyplomacji na rzecz szybkiej drogi dla Ukrainy do Unii Europejskiej. To wybiegnijmy nieco w przyszłość. Kiedy Ukraina mogłaby zostać zaproszona do Unii?

Kandydatem do Unii Europejskiej mogłaby zostać w zasadzie jutro, pojutrze, w przyszłym tygodniu. To jest kwestia decyzji politycznej po stronie Unii Europejskiej. Ukraina złożyła wniosek, widzieliśmy to symboliczne zdjęcie prezydenta Zełeńskiego ze swoimi współpracownikami - w stroju w zasadzie wojskowym, gdzieś w kijowskim bunkrze składa wniosek o wejście do Unii Europejskiej. Dwadzieścia siedem państw w każdej chwili może taką decyzję podjąć. Polska za tym optuje. Pan prezydent i pan premier wykonali szereg działań, by przekonać swoich kolegów z Europy. Dziesięć państw w tym momencie popiera tę inicjatywę. Mamy nadzieję, że także i nasi zachodni partnerzy.

Pytanie najważniejsze, czy Niemcy i Francja tak naprawdę są za tym, by Ukraina szybko weszła do Unii Europejskiej? Może inaczej, nie tyle szybko weszła do Unii, tylko by przyjąć ją w poczet kandydatów. To też bardzo ważny sygnał.

Na tym etapie ja nie mam takiej informacji, aby Berlin i Paryż godziły się na ten status, w tym momencie. Ale będziemy ich przekonywać, będziemy pracować. Mam nadzieję, że rzeczywiście Ukraina swoimi działaniami przekonuje, że walczy o wartości europejskie, ale nie w dyskusji, tylko rzeczywiście walczy o wartości realne europejskie, tam na froncie, w bunkrach, na wschodniej Ukrainie.

Jednocześnie mówimy o reakcjach naszych zachodnich przyjaciół, zachodnich sojuszników. Ale po tym, jak zgodziła się Unia Europejska na wprowadzenie bardzo silnych, atomowych wręcz sankcji na Rosję, okazuje się, że dwa duże banki, w tym jeden potężny, jeden z największych banków rosyjskich, czyli Sbierbank jest z tego wyłączony. To jest mniej więcej, tak jakby na Polskę nałożono sankcje, ale np. oba banki PKO z nich wyjęto.

To prawda. Nie tylko Sbierbank nie został umieszczony na tej liście, ale nie został przede wszystkim umieszczony na tej liście Gazprombank, czyli bank przez który wpływają środki z Unii Europejskiej za gaz. Polska optowała za jak najszerszym sankcjami. Polska optowała za odcięciem od systemu SWIFT wszystkich banków rosyjskich.

Czy będziemy w tej chwili namawiać do tego, żeby oba te banki pilnie objąć sankcjami?

Tak, jeśli Władimir Putin nie wycofa swoich wojsk z Ukrainy, jeśli nie zaprzestanie ostrzału cywilnych miejsc na Ukrainie, konieczne będzie wprowadzenie kolejnej transzy sankcji. I mam przekonanie, że jeśli chcemy rzeczywiście przekonać, mówiąc dyplomatycznie, Putina do zmiany decyzji, to trzeba go dotknąć w tym miejscu, w którym rzeczywiście gospodarka rosyjska to poczuje. A te dwa banki to jest takie miejsce.